Rano znów obudziłam się pełna sił, ale już bez Damona. Pewnie wyszedł jak tylko zasnęłam. A może w ogóle go tu nie było… Może tylko mi się przyśnił?
Nie ważne! Teraz muszę zadbać o bezpieczeństwo Alice oraz własne. Od jutra zaczynam szkolenie na łowczynię wampirów oraz szkołę. Muszę być silna!
Z taką motywacją wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Potem ubrałam się w nowe ubrania. Były idealnie dopasowane i wszystkie bez wyjątku czarne. Stanęłam przed lustrem zapinając koszulę i wsuwając jej końce w rurki. Włosy zostawiłam luźno rozpuszczone. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i zrobiłam lekki make- up. O tak! Teraz wyglądam na pewną siebie i tak się czuję.
Ze swojego pokoju poszłam od razu do sypialni Alice, ale jej już tam nie było. Znalazłam ją w kuchni pijącą ziółka pani Flowers. Przywitałam się grzecznie z właścicielką domu i zabrałam się za śniadanie.
- Co zamierzacie dziś robić dziewczynki? – zapytała nas siwowłosa pani.
- Myślę, że pokarze jej nasze wspaniałe miasteczko – odpowiedziałam z uśmiechem.
- A co ze szkołą, Alice?
- Niestety będę musiała dziś wrócić do domu – powiedziała smutno moja przyjaciółka.
W odpowiedzi położyłam jej rękę na ramieniu i pociągnęłam w stronę wyjścia.
- Coś wymyślimy obiecuje ci – dodałam już na zewnątrz.- A teraz chodź zawiozę cię do mojego domu, który już za tydzień będzie gotowy.
- Hej! Zamierzacie jechać beze mnie? Nie ładnie – usłyszałyśmy słowa Damona.
Jeszcze jego mi tu brakuje. Podszedł i z uśmiechem otworzył drzwi z tyłu mojej przyjaciółce. Spojrzał na nią tak, że poczerwieniała, a ja poczułam zazdrość ? Nie, nie możliwe.
Potem stanął przy mnie i otworzył mi drzwi pasażera.
- Obiecałem, że nic wam się nie stanie i dotrzymam słowa – powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
- Ok. ale ja poprowadzę – odpowiedziałam mu ze słodkim uśmiechem.
- Owszem możesz, jeśli chcesz zginąć w wypadku samochodowym zamiast z rąk mojego szurniętego pobratańca – po tych słowach miałam ochotę go uderzyć. Myśli, że nie umiem prowadzić! Ja mu pokarze! Wkurzona obeszłam go z ironicznym uśmiechem i sama wsiadłam za kierownicę. Odpaliłam samochód i jak tylko wsiadł do samochodu ruszyłam z piskiem opon.
- Po co ją wkurzałeś? Teraz nas pozabija! – powiedziała Alice ledwo powstrzymując się od chichotu.
- Wszyscy wiedzą, że prowadzę najlepiej – powiedziałam i weszłam w zakręt na ręcznym.
- No dobra. Wygrałaś, ale to dopiero runda pierwsza.
Na co wszyscy buchnęliśmy śmiechem. W miasteczku już nie mogłam wariować, bo co jakiś czas ktoś wychodził na ulicę nie zwracając uwagi czy ktoś jedzie czy nie.
Mój dom wyglądał teraz niesamowicie. Trawa była równo podcięta, a dom był pomalowany na beżowy kolor. Weranda odnowiona, pełna doniczek z kwiatami. Weszłam do środka z Alice, a Damon musiał zostać na zewnątrz. Uśmiechnęłam się pod nosem i kazałam rudowłosej iść zobaczyć piętro, a ja wróciłam do wampira.
- 2:0, Kocie - powiedziałam cicho i odwróciłam się w przeciwnym kierunku.
- Nie masz zamiaru mnie zaprosić? Tak się traktuje gości?
- Cóż… Jak się tu wprowadzę, chce mieć spokój od psychopatów.
- Byj milsza, chyba że chcesz szukać swoich przyjaciół sama.
Dobra. Mina mi zrzedła.
- To jak mogę wejść?
Odchrząknęłam i spojrzałam na własne stopy.
- Wejdź – powiedziałam w końcu.
Salvatore minął mnie, szepnął.
- 2:1
Pomaszerowałam do robotników porozmawiać kiedy mogę odebrać klucze. Niestety jeszcze ten tydzień będę musiała się przemęczyć z braćmi. Do Stefana nic nie mam, ale jego brat działa mi na nerwy. Musze wykombinować coś, żeby się nie dowiedział o moich lekcjach z Alaricem.
W końcu weszłam na piętro do mojej sypialni, gdzie zobaczyłam DAMONA CAŁUJĄCEGO ALICE W SZYJĘ! O mało nie padłam na zawał.
- Co robicie?!
Odskoczyli od siebie jak oparzeni, ale czarnowłosy tylko grał zażenowanego. Tak naprawdę na jego ustach ciągle igrał uśmiech. Jak mógł ją zahipnotyzować skoro rano wypiła wywar z werbeny ? Ze złości cała się trzęsłam. Mam nadzieję, że szybko Saltzman nauczy mnie sprawiać ból wampirom!
- Chodźmy już stąd –wysyczałam.
Rudowłosa wyszła pierwsza, a Damon perfidnie pochylił się nad moim uchem by wymruczeć.
- Remis…
- Zostaw w spokoju moją przyjaciółkę!
- Sama zaczęłaś tą zabawę, a muszę przyznać, że co raz bardziej mi się podoba. Już się poddajesz?? – powiedział śmiejąc się ze mnie.
O nie doczekanie. Ja się nigdy nie poddaje!
Kiedy to myślałam, usłyszeliśmy zduszony wrzask Alice. Damon szybko zniknął mi z oczu, a ja pobiegłam za dochodzącymi głosami.
Kiedy tam dotarłam czarnowłosy stał przy wjeździe i ogłupiały spoglądał we wszystkie strony. Mojej przyjaciółki nigdzie nie było. Nagle straciłam wszystkie siły i usiadłam na betonie próbując się nie rozpłakać. Gdybym nie droczyła się z czarnowłosym ona nadal byłaby bezpieczna… Jestem do niczego …
_______________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
Nie miałam zbyt dużo czasu na pisanie, bo ciągle coś trzeba zrobić przed świętami, ale udało mi się coś wyskrobać.
Oczywiście życzę wszystkim: Wesołych Świąt ! ;*