wtorek, 2 września 2014

Rozdział

Z rozwścieczonym Klausem szybko dotarliśmy do miejscowego baru. Od wejścia uderzył w nas zapach alkoholu, potu i ciepłej krwi. Na samą myśli poczułam pieczenie w gardle i mrowienie zębów. Nie mogłam pokazać przy ludziach swojego nowego oblicza. Jednak wyjść też nie mogłam. Widziałam jak Klaus doskoczył do stolika przy którym siedziała Katherina z łowcą. Nie mogłam dopuścić do walki między nimi. Wstrzymałam oddech, bo tak lepiej było mi funkcjonować w tym pomieszczeniu i podeszłam do pierwotnego.
- Będę cię po kawałku rozszarpywał, a ty będziesz błagała o życie. Ja zaczekam, aż staniesz się bezkształtną masą i dopiero wtedy wyrwę ci serce - mówił, kiedy dotarłam do niego.
Z każdym słowem jego akcent pogłębiał się. Ten mężczyzna niewątpliwie był przerażający. Widać, że Katherina zachowała kamienną twarz, ale nerwowo ściskała dłoń Christiana. Łowca widać chciał rzucić się na pierwotnego i przebić go kołkiem. Niestety w ten sposób zabiłby także brązowooką. Stawiałam na to, że są w sobie zakochani i chyba to samo zauważył Klaus.
- Ale najpierw zabiję na twoich oczach tego kochasie - powiedział i wskazał palcem na łowcę.
- Nic ci nie oddam  - powiedziała spokojnie Katerina.
Chcąc nie dopuścić do jakiejś tragedii przepchnęłam się obok hybrydy jednocześnie łapiąc go za rękę. Musiałam jakoś go uspokoić za nim rozszarpie tych dwoje na strzępki w pełnym ludzi barze.
- Nie rozumiesz, moja droga. - Cholera, zaczynam gadać jak Klaus. - Twoje życie zależy od tych ksiąg. Jeśli Starożytny Sillas zabije Klausa, to ty, ja, Salvatorowie i Caroline zginiemy razem z nim.
- To wy nie rozumiecie - warknęła wampirzyca - Ktoś się włamał do mojej kryjówki i wykradł księgi.
Katastrofa była nie unikniona. Pierwotny drugą ręką uderzył w stół który rozpadł się na kawałki. Katherina i łowca zeskoczyli ze swoich krzeseł.
- Jednak wiem co w nich było - powiedziała spokojnie dziewczyna.
Lekko odetchnęłam z ulgą, mocniej ściskając dłoń pierwotnego.
- Powiedz, co wiesz?
- Królowa wilków ma potężną moc. Nie chodzi tu nawet o możliwość przywołania swoich wilkołaków. Jeśli uda jej się dostać do napastnika może sparaliżować zwykłym dotykiem każde stworzenie nocy. Działa to jak jad węża z tego powodu na tatuażu ma węża obejmującego księżyc. Znajduje się tam także róża po której wspina się wąż. To jest nasze możliwość na ratunek.
- Jak to? - zapytałam nie dużo rozumiejąc.
- Wszyscy myślą, że na wampiry działa werbena, a na wilkołaki tojad mocny, ale nie tylko - wyjaśniła wampirzyca.
- Owoce dzikiej róży - powiedział nagle Klaus - One działają na wszystkie istoty nadnaturalne.
- Jak to możliwe, że nikt o tym nie wie? - zapytałam sceptycznie nastawiona.
- To strzeżona przez wieki tajemnica istot nadnaturalnych powoli zapominana. Bardzo dawno temu ludzie żywili się tymi owocami co bardzo uprzykrzało nam życie. Jeżeliby wzmocnić stężenie może by nam się udało - powiedział z uśmiechem pierwotny.
Wracając do mojego domu mieliśmy niemal gotowy plan. Musieliśmy tylko przekazać go reszcie. Byłam nieco podekscytowana, ale i przestraszona, ponieważ miałam grać główną rolę w przygotowanym przedstawieniu. Na razie jednak musieliśmy zaczekać na powrót Katherine i łowcy z wyprawy po dziką różę. Na schodach czekała na ans Caroline ze zmartwioną miną. Dopiero kiedy zobaczyła, że jesteśmy cali i zdrowi podeszła i mocno przytuliła się do Klausa. Długo nas nie było. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Patrząc na przytulająca się parę dotknęłam odruchowo pierścionka od mojego narzeczonego i przyrzeczonego jednocześnie. Weszłam do domu i ujrzałam ukochanego w fotelu w salonie. Miał na kolanach książkę, ale nie patrzył na mnie. Był zamyślony i taki smutny, że musiałam podejść do niego. Objęłam go od tyłu.
- Wreszcie wróciłam, kochanie - powiedział z uśmiechem.
- O czym tak myślałeś? - zapytałam.
Spiął się nieco i wyswobodził z moich objęć wstając z siedziska.
- Elena ze Stefanem i Bonnie poszli do siebie. Chcą się spotkać jutro rano i wszystko omówić.
- Ok? - powiedziała  zdziwiona zmianą tematu.
- Pójdę pod prysznic - powiedział i zniknął.
Byłam zdziwiona i urażona jego zachowaniem. Wyjrzałam przez okno. Kalus z Caro także zniknęli gdzieś razem, a ja poczułam się samotna. Wydawało mi się , że Damon próbuje przed czymś uciekać, a ja nie mogłam znieść tego, że mnie odtrąca. Kiedy rano wychodziłam z domu wszystko było dobrze.
Wzięłam kieliszki i słodkie wino z którym poszłam do sypialni. Przebrałam się w za duży t-shert  i popijając alkohol czekałam na czarnowłosego. Długo nie wracał, a ja czułam się jeszcze bardziej niespokojnie. Może sobie poszedł i zostawił mnie tu samą?
Wtedy do pokoju wkroczył mój przyrzeczony w samym ręczniku na biodrach. Miał piękne i seksowne ciało. Zmierzył mnie lubieżnym wzrokiem. Z jego czarnych włosów spływała woda.
- Myślałam, że się tam utopiłeś - szepnęłam bawiąc się kieliszkiem.
- Przepraszam, potrzebowałem zimnego prysznica - odpowiedział nieco skruszony siadając obok i biorąc do ręki swój kieliszek.
- Co się stało ? - zapytałam ostrożnie bojąc się, że znów ucieknie.
Wziął dużego łyka, a potem przetarł oczy pusta dłonią.
- To wszystko - zrobił dziwny gest - jest dla mnie bardzo nowe. Moje życie do tej pory było zupełnie inne. Miałem dużo dziewczyna jedną noc, bawiłem się, piłem krew kiedy chciałem i robiłem to co chciałem. Teraz pojawiłaś się ty. Miałem początkowo do ciebie inne plany. Ja.. ja chciałem uczynić z ciebie niewolnice, Amelko. Nawet nie wiem kiedy się w tobie zakochałem i uczyniłem najważniejszą osobą w moim życiu. To wszystko jest dla mnie takie dezorientujące. Boje się, że zrobię coś źle, a ty mnie zostawisz.
Rozczulona jego słowami przesunęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Kocham Cię, Damon i nigdzie się nie wybieram - powiedziałam i pocałowałam go mocno. On także nie był mi dłużny. Po chwili po za łóżkiem wylądował jego ręcznik i mój t-shert.
______________________________
Nie wiem jak was przepraszać za tak długą nieobecność. Kilka razy zastanawiałam się nad zawieszeniem tego opowiadania, ale teraz już wiem, że tego nie zrobię. Chce dokończyć to opowiadanie.
Pozdrawiam:*

czwartek, 8 maja 2014

Rozdział

Po chwili przyszła także Bonnie, niosąc kilka grubych ksiąg w dłoniach.Sytuacja stawała się coraz bardziej trudna. Przynajmniej teraz już wiedzieliśmy jak wygląda naprawdę nasz wróg. Wszyscy uważnie słuchaliśmy Stefana jak opowiadał swoje spotkanie z starożytnym nieśmiertelnym. Wyglądało na to, że Silas był zafascynowany tym, że ma sobowtóra. Zasugerował także, że Stefan powstał po to, żeby przejąć jego zadanie i zabić wszystkie wampiry świata. Jednak został zmieniony także w wampira i prawdopodobnie dlatego teraz ma problem z panowaniem nad piciem krwi, że staje się co jakiś czas Rozpruwaczem.
- Wiecie co było najbardziej niepokojące w tym spotkaniu ? - zapytał nagle młodszy Salvatore. Wszyscy spojrzeliśmy na niego pytająco. - To, że on tak dużo o mnie wiedział.
- Podobno sobowtóry podczas medytacji potrafią wniknąć w ciało swojego lustrzanego odbicia. Wtedy widzą i czują to co on. Silas miał tysiąclecia, aby tak medytować  - wyjaśniła Bonnie, kładąc na stole jedną z ksiąg i otwierając w odpowiednim miejscu. Na pożółkłej stronicy widniał rysunek dwóch identycznych osób, które zanurzały się w sobie łącząc w jedną postać.
- Czyli Stefan może dowiedzieć się gdzie przebywa Silas w danym momencie? - zapytał mocno zainteresowany Klaus.
- Dokładnie - odpowiedziała wiedźma.
- Czyli wiemy jak go odnaleźć, ale jak mamy z nim walczyć - zapytałam wstając z miejsca i przechadzając się po kuchni.
- Silas boi się tylko Wilkołaczej Królowej - powiedziała po chwili. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech.
Klaus pierwszy wpadł w furię. Złapał stojąc krzesło i rzucił nim o ścianę. Drewniany mebel rozsypał się na kawałki.
- Teraz mi to do cholery mówisz! - wrzasnął, pierwotny w stronę Bonnie.
- Dopiero teraz dotarłam do tej księgi - odpowiedziała spokojnie - To jest początek informacji. Odpowiedziała otwierając drugą księgę na samym końcu. Reszta znajduje się w drugiej części, którą zabrała Katherina z biblioteki w Los Angeles.
Zapadła głucha cisza, przerywana cichymi przekleństwami pierwotnego, który groził co zrobi jak dorwie Petrovą. Tylko mój narzeczony  uśmiechał się pod nosem.
- A co jeśli bym powiedział, że Amelka nadal jest Królową? - zapytał w końcu.
Wszyscy spojrzeliśmy się na niego jak na wariata.
Mężczyzna wstał powoli i podszedł do mnie. Podciągnął mi bluzkę do góry.
- Widzicie? Tatuaż nie zniknął całkowicie. Zniknął tylko kawałek ogona, który otaczał księżyc. Może udałoby się go jakoś domalować ? - zapytał.
- Myślisz, ze uda się oszukać Silasa ? - zapytał sceptycznie Klaus.
- Zależy dlaczego tak naprawdę miałby się mnie bać ? - zapytałam opuszczając koszulkę.
- Przekope całe miasteczko i znajdę Katherinę ! - powiedział pierwotny szykując się do wyjścia.
- Zaczekaj - odezwała się dotąd milcząca Elena. Skoro Stefan może odnaleźć Silesa, to ja mogę odnaleźć Katherinę.
- Racja - powiedział, blondyn wracając na miejsce.
- Co mam robić ? - zapytała szatynka patrząc na mulatkę.
- Będę potrzebowała odrobiny twojej krwi i miejsca gdzie będzie cicho i spokojnie.
Zaprosiłam dziewczyny do naszej sypialni. Idąc pierwsza pozbierałam porozrzucane resztki ubrań z wczoraj. Elena usiadła po turecku na podłodze. Bonnie ustawiła małą metalową miseczkę, którą zabrała z mojej kuchni i nóż. Z komody zabrała zapachową świeczkę, które porozstawiał Damon. Spojrzała na nią uważnie, a ona już po chwili zapłonęła żywym ogniem. Ustawiła świeczkę obok miseczki.
- Eleno, myśl intensywnie o Katherinie przez cały czas, ok? - poinstruowała szatynkę, czarownica.
W odpowiedzi Gilbertówna skinęła głowa.
Bonnie nacięła jej dłoń i przytrzymała tak aby kilka kropel spłynęło do miseczki. Potem podniosła z podłogi świecę i przekręciła taka, aby kilka kropel wosku skapnęło do miseczki z krwią. Następnie zanurzyła wskazujące palce w cieczy. Przeszła za szatynkę i dołożyła mokre palce do jej skroni. Ciało Eleny napiło się, a na ustach pojawił się grymas bólu.
- Eleno, powiedz nam co widzisz - powiedziała spokojnie mulatka.
- Widzę kieliszek z alkoholem i kilkoro ludzi w ciemnym pomieszczeniu. Zaraz, zaraz... to przecież jest Grill.
Kiedy tylko usłyszałam tą informację wyszłam z pokoju.
- Wiem gdzie jest Katherina - powiedziałam do zgromadzonych w salonie.
- Mów gdzie. Zaraz to załatwię - powiedział pierwotny.
- Nie, Klaus. Jak to załatwię. Katherina ma u mnie pewien dług do spłacenia.
- To jedziemy razem - odpowiedział głosem, który nie znosił sprzeciwu.
Szybkim krokiem podążyłam za pierwotnym.


______________________
Tak, tak wiem, że krótko i mało się dzieje, ale ciągle brak mi czasu do pisania.
Jeśli czytacie, to także komentujcie. Komentarze bardzo mnie motywują do dalszego pisania.
Pozdrawiam :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział

Zdziwieni poderwaliśmy się łóżka. Krążyliśmy po pokoju w poszukiwaniu ubrań co nie było łatwe zwłaszcza, że większość mojej bielizny było rozszarpane na strzępy. Założyłam więc na siebie krótką koszulkę nocną, a na to szlafrok. Damon wciągnął spodnie i bez koszuli poszedł otworzyć drzwi. Kiedy pobiegłam za nim do salonu wtaczał się już pijany Klaus, którego podtrzymywała Caroline. Nigdy nie widziałam w takim stanie pierwotnego i po minie mojego narzeczonego mogłam wywnioskować, że on także. Może dlatego moja złość za przemianę nie była w tym momencie tak duża. Z jakiegoś powodu zrobiło mi się go szkoda. Może przez to jak kurczowo ściskał Carolinę, żeby mu nigdzie nie uciekła? Może dlatego, że po raz pierwszy dostrzegłam w nim coś na kształt strachu przed samotnością? Sama nie wiem.
- Żeby doprowadzić się do takiego stanu musiał wypić cała swoją sekretną piwniczkę - powiedział krzywiąc się Damon, kiedy blondynka rzuciła pierwotnego na sofę w salonie.
- Z ilości pustych butelek walających się po jego rezydencji stwierdzam, że na pewno wypił większą część swoich tajnych zapasów - stwierdziła nieco rozbawiona Caro. - Do tego przez pierwsze dziesięć minut wykrzykiwał do mnie 'Dość, Silas!' . Właśnie z tego powodu przyprowadziłam go tu - opowiedziała, poważniejąc.
Popatrzyłam z niepokojem na Klausa, ale on już spał rozciągnięty na mojej sofie.
- Chyba, żeby czegoś więcej się dowiedzieć musimy zaczekać do rana.
- No, cóż, więc ja już sobie pójdę - powiedziała Caroline, próbując wyrwać dłoń z uścisku Klausa, co niezbyt jej się udało.
- Raczej nigdzie nie pójdziesz - wywnioskował rozbawiony Damon. Złapał mnie na ręce i przerzucił przez ramię.
- Miłej nocy, Blondi - rzucił jeszcze w stronę blondynki i zaniósł mnie do sypialni.
- Daj spokój, Damon. To nie jest śmieszne... No może trochę jest - powiedziałam sama zaczynając się śmieć. - Nie możemy kazać Carolinie stać przez resztę nocy koło sofy na której leży Klaus - powiedziałam wstając i kierując się w z powrotem do salonu. Jednak już w progu zobaczyłam, ze coś jest nie tak. Blondynka leżała obok pierwotnego , który obejmował ją w pasie. Szybko wycofałam się do pokoju.
- Może jednak poradzą sobie bez mojej pomocy - powiedziałam.
- Za to my mamy trochę czasu dla siebie.
Wampir mówiąc to, podszedł do mnie i zaczął całować zachłannie. Nie byłam mu dłużna.

                                                                     ***
Rano obudził mnie brzęk tłuczonego szkła, ciche przekleństwo pierwotnego i śmiech Caroline. Wyplątałam się z mocnych objęć czarnowłosego i poszłam sprawdzić co tam się dzieje. Zastałam moich gości zmiatających bałagan z podłogi.
- Co tu się stało ? - zapytałam zdziwiona.
- Amelka, jakby ci to wyjaśnić - powiedział Klaus, kiedy blondynka nadal chichotała.
- Najlepiej normlanie - odpowiedziałam patrząc na nich jak na wariatów.
- Szykowaliśmy dla was śniadanie do łóżka, ale pierwotny na kacu jest nie najlepszą pomocą w kuchni - opowiedziała Caroline.
- Fakt ładnie się wczoraj spiłeś - rzuciłam.
Jego mina nie co zrzedła.
- Chciałem cię przeprosić - powiedział wstając z podłogi.
- Daj spokój. Kiedyś musiało się to stać - powiedziałam nie chcąc rozmawiać o mojej przemianie. - Co się stało, tego się nie odstanie.
- Lepiej powiedz, czemu nazywałeś Caroline Silasem? - zapytał wchodząc do pokoju Damon.
 Klaus założył ręce na piersi i spochmurniał. Chwile krążył po pomieszczeniu myśląc nad tym co ma nam powiedzieć. W tym czasie wampirzyca zdążyła sprzątnąć szkło z podłogi i zaparzyć dla nas kawę. Kiedy wszyscy zasiedliśmy do nie dużego kuchennego stołu z parującym kubkiem aromatycznej cieczy, pierwotny zaczął mówić.
- Silas jest już w Mystic Falls. Przyszedł do mnie, ale nie w swojej postaci.
- Jak to ? - wypaliłam zdziwiona.
- Silas jest potężnym starożytnym czarownikiem, który żywi się krwią ludzi. Przez co potrafi znacznie więcej niż zwykła wiedźma. Między innymi potrafi mieszać innym w głowie. Sprawia, że widzisz na jego miejscu kogoś innego. Przyszedł do mnie pod postacią Amelii, potem Damona, a potem Caroline. Znęcał się nade mną psychicznie. Chce zniszczyć wszystkich nieśmiertelnych na świecie.
- A więc, co robimy ? - zapytałam - Bo na pewno nie dam się zabić przed ślubem z tym wariatem - powiedziałam łapiąc narzeczonego za rękę.
- O Boże! Gratuluję! - rzuciła się na nas blondynka, mocno ściskając.
- Dobra, daj spokój Blondi, bo połamiesz nam kości - powiedział z groźna miną mój ukochany, ale w oczach lśniły mu iskierki radości.
- Ja również gratuluje - powiedział Niklaus. - Mam nadzieję, że jak przeżyjemy to zaprosicie mnie na ślub.
- Pewnie, jeśli już nigdy mnie nie zabijesz - powiedziałam puszczając mu oczko, co nie co rozluźniło atmosferę.
- Jakiś plan ? - zapytała Caro.
- Potrzebna nam silna armia i umiejętność stawienia oporu umysłowym manipulacją Silasa. Musimy w końcu dowiedzieć się jak wygląda - powiedział Klaus.
- Obawiam się, że ja go widziałem - powiedział wchodząc do salonu Stefan, a za nim zdenerwowana Elena. Wszyscy spojrzeliśmy się na nich zdziwieni. Nie miałam pojęcia, kiedy przyszli. Twarz brata Damna, była spięta i nerwowa podobnie jak jego dziewczyny.
- Jaka to go widziałeś? Skąd wiesz, że to on ? - zapytał mój narzeczony.
- Rozmawiałem z nim. Problem w tym, że on jest mną. Jestem jego sobowtórem.

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział

Kiedy zrobiło się ciemno wyszliśmy z domu w poszukiwaniu mojej pierwszej ofiary. Doskonale wiedziałam osoby mijające nas. Za pewne wracali do domu z pracy, po ciężkim dniu. Któreś z nich miało stać się dla mnie pożywieniem. Ból w gardle narastał. Przestawałam w przechodniach dostrzegać ludzi. Widziałam pulsującą krew pod ich skórą. Gdyby nie trzymający mnie za rękę Damon, zabiłabym ich wszystkich, żeby tylko zaspokoić szalejący we mnie głód.
- Amelko! Amelia! - powiedział stanowczo czarnowłosy.
Z niechęcią odwróciłam się od mijającej nas kobiety.
- Przecież, ty nie chcesz nikogo skrzywdzić.
- Wszystko mi jedno - odpowiedziałam.
- Teraz tak myślisz, a potem zje cię poczucie winy. Do przemiany potrzebujesz odrobinę ludzkiej krwi, wiec zrobimy to po mojemu.
- Dobrze - wręcz warknęłam z zniecierpliwienia. - Dokąd mnie prowadzisz?
- Do Bonnie - odpowiedział krótko i faktycznie zaraz skręciliśmy w jej furtkę.
Wampir nacisnął dzwonek i oparł się nonszalancko o framugę drzwi.
- Witaj, wiedźmo powiedział - kiedy tylko drzwi się otworzyły.
- Amelka, Damon - powiedziała zdawkowo mulatka.
na progu rozstawiła kolejno szklankę, scyzoryk i małe pudełko. To ostatnie Damon szybko zabrał i schował do kieszeni kurtki.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytałam nie co zdziwiona.
- Tak będzie bezpieczniej. Przepraszam, Amelko - powiedziała Bonnie. Szybkim ruchem nacięła dłoń i pozwoliła, aby trochę krwi spłynęło do szklanki. Nie wiem kiedy rzuciłam się do przodu. Nie widzialna bariera odepchnęła mnie w tył.
- Spokojnie, księżniczko - powiedział czarnowłosy i zabierając szklankę od wiedźmy podał mi ją. Wysączyłam całą zawartość do ostatniej kropli. Poczułam silny ból dziąseł, który szybko przeszedł. Dotknęłam dłonią twarzy na której wyczułam delikatnie wystające żyłki, a potem włożyłam palec do buzi, w której napotkałam kły. Szklanka pod wpływem naporu moich palców rozprysła się w drobny mak. Po prostu ją zmiażdżyłam. Byłam przerażona. Odwróciłam się i w wampirycznym tempie pobiegłam przed siebie. Płakała, bo stałam się potworem, Płakałam, bo kochałam potwora. Płakałam, bo to nowe życie było mi przeznaczone. Płakałam, bo utraciłam cząstkę siebie. Cząstkę człowieczeństwa, dla nieśmiertelności. Po jakimś czasie wróciłam do domu. Na werandzie czekał na mnie Damon. Nic nie mówiąc po prostu mnie przytulił. Trwaliśmy tak w objęciach przez jakiś czas. Potem wprowadził mnie do domu i usadził przy kuchennym stole. Obejrzał moją rękę. Rany się zagoiły, ale tu i ówdzie ze skóry wystawały cząstki szkła. Usunął je szybko i zwinnie.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale najpierw idź się wykąp i chwilę się zrelaksuj, a ja przygotuje wszystko.
Z delikatnym uśmiechem wstałam z miejsca i ucałowałam mężczyznę w policzek, idąc w stronę łazienki.


Klaus:
Zatopiony w swoich myślach i alkoholu siedziałem na sofie we własnym salonie. Straciłem przyjaciela. W sumie nic dziwnego, skoro zabiłem jego narzeczoną. Nie mogłem mieć osoby, która sam kocham. Jestem skłócony z rodziną, a nie długo stracę życie. Jak mogę walczyć z kimś takim jak Silas, który może być każdym? A może nie chce walczyć? Pierwszy raz w życiu myślę o śmierci. Może powinienem zginąć te tysiąc lat temu?
-Klaus? Klaus?! - usłyszałem wołanie mojej anielicy, ale wiedziałem, że to kolejne urojenie spowodowane prze Silasa.
Jej postać stanęła przede mną w bojowej pozycji.
- Jak mogłeś zabić Amelkę?! - krzyknęła.
- Wystarczy tych gierek, Silas.
Jej spojrzenie zbiło mnie z tropu, ale tylko na chwilę. Pociągnąłem kolejny łyk alkoholu.
- Pytam o Amelkę - powiedziała już nie co mniej pewna siebie.
- A ja mówię dość Silas!
- Dobrze się czujesz? - zapytała, patrząc na mnie jak na wariata.
- Caroline, to naprawdę ty ? - zapytałem z nadzieją.
- Nie, św. Teresa - odpowiedziała zirytowana - Pewnie, że ja, a kto inny.
Nie wiem czemu, ale impulsywnie wstałem i przytuliłem ją. Carolinę początkowo była zmieszana, ale po chwili odwzajemniła uścisk.

Amelia:
Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie granatowa, zwiewną sukienkę. Włosy zostawiłam niedosuszone. Jeszcze w łazience usłyszałam delikatną muzykę dopływającą z salonu. Zaintrygowana, poszłam sprawdzić co tam się dzieje. Światło było zgaszone. Na stolę i pozostałych meblach paliły się małe świeczki. Wszędzie unosił się delikatny różany zapach. Damona nigdzie nie było. Już chciałam usiąść na krześle stojącym przy stole, kiedy poczułam czyjeś dłonie łapiące mnie w tali. To był poszukiwany czarnowłosy wampir. Odwróciłam się do niego i ujrzałam, że trzyma w dłoniach mały bukiet róż. Zdzwiona spojrzałam na niego z wyczekiwaniem.
- Wiem, że jesteśmy przyrzeczonymi narzeczonymi, ale chciałbym to zrobić bardziej oficjalnie i uroczyście - powiedział i klęknął na jedno kolano - Amelio, czy zostaniesz moją żoną po wieczne czasy? - zapytał i wyjął z kieszeni spodni małe czerwone pudełeczko, które otrzymał od Bonnie.
W środku znajdował się delikatny złoty pierścionek z trzema diamentami. Zaniemówiłam z wrażenia.
- Kiedyś powiedziałaby, że zgadzam się tylko dlatego, że nie mam innego wyjścia. Dzisiaj jednak mówię tak,  ponieważ zakochałam się w tobie, Damonie. Twarz wampira rozświetliła się w uśmiechu. Podał mi bukiet i wsunął pierścionek na mój palec, po czym porwał w objęcia. Okręcił się wokół własnej osi wraz ze mną, a ja wpiłam się w jego usta. Słodki pocałunek już po chwili stał się bardziej namiętny i natarczywy. Pragnęłam go tu i teraz i miałam świadomość, że on mnie także. Jego ręce błądziły po moim ciele, aż odnalazły koniec mojej sukienki. Jednym ruchem ściągnął mi ją przez głowę. Zostałam w samej bieliźnie. Nie byłam mu dłużna. Kiedy on zaczął całować moją szyję, ja zabrałam się odpinanie jego koszuli. Kiedy w końcu się jej pozbyłam złapał mnie na ręce, tak że mogłam opleść nogami jego talię. Zaniósł mnie do sypialni i rzucił mnie na łóżko.  Jego usta wędrowały po całym moim ciele. Cała płonęłam pod jego dotykiem. Szybkim ruchem rozerwał mój stanik na strzępy, a potem także figi. Świat skurczył się dla mnie tylko do jego osoby. Wszystko co zdążyło się później, bo było jednym wielkim doznaniem, uczuciami i emocjami. Kiedy w końcu opadliśmy ze zmęczenia na łóżko, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Damon tulił mnie do siebie jak największy swój skarb. Co  jakiś czas czule całował mnie w czoło lub policzek.
- Ja ciebie też kocham - wyszeptał, kiedy zaczęłam zapadać w spokojny sen.
Obudziło nas mocne pukanie do drzwi. Przetarła oczy i uniosłam głowę. Mój narzeczony, także nie spał tylko nasłuchiwał czujnie, więc także wytężyłam słuch.
- Caroline ... i Klaus? - zapytałam.
- Caroline i śpiewający Klaus - powiedział Damon unosząc do góry jedną brew ze zdziwienia.

_____________________________
Halooo, czy ktoś jeszcze czyta to opowiadania? Komentujcie, bo to bardzo motywuje do pisania.
Pozdrawiam :*

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 42

Ciemność mnie otaczała. Czułam jak ciąży nade mną, jak mnie przytłacza. Tonęłam niezdolna wypłynąć na powierzchnię. Wtedy zobaczyłam wyciągniętą dłoń. Uchwyciłam jej jak ostatniej deski ratunku. Wyciągnęła mnie z otchłani ciemności na światło dzienne. Przyjrzałam się mojemu wybawcy. Ciemne oczy, które tak kiedyś kochałam, wpatrywały się we mnie.
- Erick ?
- Znów się spotykamy - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, nie puszczając mojej dłoni.
- Czy ja umarłam ? - zapytałam przestraszona.
- Nie - pokręcił głową - Wreszcie spełniło się twoje przeznaczenie. Musiałem zginąć, abyś ty mogła być teraz na wieczność szczęśliwa.
-Przepraszam, przepraszam za wszystko - powiedziałam, przytulając się do niego.
Wtedy znów wróciłam do nieszczęśliwej nocy, która zmieniła moje życie. Widziałam martwe ciało Ericka z rozszarpaną tętnicą, siedzące za kierownicą naszego auta. Odwróciłam się szybko, aby uciec przed nieznanym napastnikiem . Niestety stał już za mną uśmiechając się tak, aby ukazać swoje długie kły. Wrzasnęłam przeciągle, a wampir jednym ruchem złapał mnie i wgryzł się w moją szyję. Ból był okropny, ale nie trwał zbyt długo. Ktoś oderwał wampira ode mnie, a ja z braku sił osunęłam się na ziemie. Widziałam jak jakiś brunet walczy z moim napastnikiem. Poruszali się z  nadzwyczajną prędkością. ostatecznie mój wybawca jednym ruchem włożył dłoń w klatkę piersiową wampira i  wyrwał mu serce. Odrzucił je ostentacyjnie nie co dalej od ciała i spojrzał na mnie. Jego oczy zionęły czarną pustką podobnie jak mojego napastnika, ale już po chwili stały się po prostu niebieskie. Byłam w takim szoku, że nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Byłam w stanie siedzieć i tylko biernie przyglądać się temu co się dzieje. Brunet jednym sprawnym ruchem wywrócił auto z ciałem Ericka tak jakby dachowało i przesunął je do rowu. Po czym wolnym krokiem podszedł do mnie i kucnął obok. Odgarnął mi włosy spoglądając na ranę. Automatycznie jego oczy znów zmieniły barwę na czarną. Wiedziałam, że także jak mój napastnik jest on wampirem, ale nie zaprotestowałam kiedy schylił się i delikatnie zlizał odrobinę krwi z mojej szyi, a potem po prostu się odsunął.

- Nie zabijaj mnie - szepnęłam dziwnym głosem.
- Nie zabije. Tylko sprawię, że o mnie zapomnisz - powiedział i ucałował mnie lekko w czoło.
- Jak ci na imię ? - zapytałam, drżąc z nagłej bliskości bruneta.
- Damon.
- Damonie, chce cię pamiętać.
- Jeszcze nie czas. Teraz zapomnij mnie - powiedział, a w mojej głowie został tylko obraz czarnych, przerażających, ale magnetycznych oczu.
- Teraz wiesz już wszystko - powiedział Erick, odsuwając mnie od siebie - Wracaj do swojego przeznaczenia.
Chciałam go jeszcze raz przytulić na pożegnanie, ale coś wessało mnie w nicość.
Przestraszona otworzyłam oczy. Uderzyła mnie różnorodność barw i ostre promienie słoneczne. Jęknęłam zniesmaczona, zakrywając oczy dłonią. Na szczęście już po chwili zrobiło się ciemniej. Dopiero teraz zobaczyłam przy oknie stojącego Damon, który zasłaniał właśnie rolety. Byłam we własnym domu i swoim łóżku. Brunet odwrócił się w moją stronę ze smutną miną, a ja wybuchłam płaczem.

- Nie płacz - powiedział podchodząc do mnie i przytulając mocno.
- Nie mogę. Nie mogę, bo jesteś smutny - szlochałam w jego czarną koszulę.
- Twoje uczucia są spotęgowane.
- O czym ty mówisz?
Damon odsunął się na mnie i spojrzał poważnie.
- Nie pamiętasz?
- Czego ?
- Klaus cię zabił - powiedział ostrożnie.
Wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Przypomniałam sobie jak pierwotny skręcił mi kark.
- O Boże! Jestem wampirem - powiedziałam i wybuchłam śmiechem, mimo że ani trochę nie wydawało mi się to zabawne. Nie panowałam nad swoimi uczuciami.
- Będziesz musiała dokończyć przemianę - powiedział mój przyrzeczony, znów mnie przytulając.
Miał racje. Głód rozrywał mi gardło, a mimo to nadal chichotałam jak wariatka.
- Amelka, spójrz na mnie. Oddychaj powoli. Spróbuj się uspokoić.
Zrobiłam o co mnie poprosił. Powoli się uspokajałam.
- Pamiętam wszystko - powiedziałam, myśląc już o wiele jaśniej.
- Co takiego ? - zapytał zdziwiony.
- Jak się poznaliśmy. Tamtej nocy uratowałeś mi życie.
- Nie chciałem, żebyś mnie poznała w taki sposób.
Nie wiele myśląc przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Wampir szybko oddał pocałunek. Czułam go każdym nerwem mojego ciała. Wszystko wokół przestawało się liczyć. W głowie szumiały mi słowa Ericka "Wreszcie spełniło się twoje przeznaczenie". Coś we mnie się zmieniło  i nastąpiło to już dawno temu. Kocham Damona od nocy, kiedy mnie uratował i ani trochę nie przeszkadzało mi, że był także moim przyrzeczonym, którego wybrali mi rodzice.
- Masz rację - muszę dokończyć przemianę - powiedziałam, kiedy w końcu się oderwaliśmy od siebie.


Klaus:
Stałem spokojnie przed kominkiem popijając mocny alkohol. Nie mogłem wyrzucić z pamięci obrazu leżącej na posadce nieżywej Amelii i zrozpaczonego oblicza Damona. Wiedziałem, że oboje mi tego nie wybaczą, a tym bardziej moja kochana Caroline. Straciłem wszystko. Nie mogłem sobie z tym poradzić, mimo że wiedziałem, że postąpiłem tak jak musiałem.
- Klaus!
Drgnąłem niespokojnie, słysząc znajomy głos.
- Amelka? - zapytałem zdziwiony - Wybacz mi, błagam cię - powiedziałem jak tylko weszła do salonu, w którym się znajdowałem.
- Wiem, że musiałeś to zrobić -powiedziała łagodnie.
- Naprawdę ? - zapytałem podchodząc bliżej.
Z gardła Amelki wyrwał się przerażający śmiech.
- Jakie to było słodkie - powiedział ktoś o jej wyglądzie.
- Silas.
- We własnej osobie - odpowiedziała postać.
Po czym zmienił swoje oblicze na Damona.
- Obserwuje cię, mój drogi i zniszczę, a po tobie resztę wampirów świata.
Po czym po prostu zniknął.

________________________________
Oto kolejny rozdział.
Co o nim myślicie ?


Czytam=komentuje :)

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 41

- Chyba masz rację - odpowiedziałam po cichu - za godzinę pod lasem, przy wjeździe do posiadłości Salvatorów.
Katherine nie odpowiadając nic rozłączyła się. Odłożyłam telefon tuż przed przybyciem Damona do kuchni. Zjadłam jajecznice, którą podkradał mi dla zabawy czarnowłosy popijający krew z szpitalnego woreczka.

- Masz dzisiaj zadziwiająco dobry humor.
- Nie mogę pozwolić, żebyś ciągle była smutna. Nie martw się. Nie pozwolę cię skrzywdzić Klausowi - powiedział całując mnie szybko w czoło i wyszedł z domu.
W końcu i ja mogłam spokojnie wziąć kąpiel i przygotować się do spotkania z Katheriną. Założyłam na siebie delikatną ciemno różową sukienkę przed kolano z odkrytymi plecami, czarne botki i czarną skórzaną kurtkę. Wolałam być gotowana na kolejne prośby pokazania mojego pięknego znaku Wilkołaczej Królowej. Włosy zostawiałam luźne. Tak przygotowana ruszyłam na spotkanie z Petrovą.  Kiedy dojechałam w wyznaczone miejsce czekała już tam na mnie wampirzyca. Szybkim krokiem podeszła do mnie jak tylko zdążyłam wysiąść z auta.
- Powiedziałaś Klausowi! - syknęła.
- Powinnaś zacząć od ' Przepraszam, że szalony łowca zaatakował ci przyrzeczonego' - odpowiedziałam wkurzona.
Katherina szybkim ruchem złapała mnie za gardło i lekko poddusiła. Złapałam za jej dłoń, aby dostarczyć sobie odrobinę tlenu.
- Nie radzę atakować Królowej Wilków. Przekonałaś się jak to się ostatnio skończyło.
Zezłoszczona puściła mnie. Odetchnęłam z ulgą, ale nie dał jej po sobie poznać.
- Jak uruchomiłaś gen?
- Sam się uruchomił, a dużą zasługą tego był atak łowcy na Damona.
- Skąd mogłam wiedzieć, że Christian rzuci się na niego ? - zapytała odrzucając swoje kręcone brązowe włosy.
- To łowca! Oni rzucają się na każdego wampira, a ten wręcz jest pozbawiony kontroli nad tym.
- Jak widzisz ja żyje. Stoję tu przed tobą w całej okazałości. Zresztą, czy mówiąc o spotkaniu zapoznawczym z Christianem mówiłam też o Damonie? - zapytała rozbawiona.

- Nie dałaś sobie wyjaśnić. Zabierz stąd łowce, jeśli chcesz żyć.
- Bo chce tego Klaus? - zapytała rozbawiona.
- Nie. Ty powinnaś tego chcieć.
Spojrzała na mnie z zainteresowaniem i przekrzywiła głowę.
-Jeśli ginie jakiś pierwotny to wraz z nim cała linia krwi. Wymieniać o kim mowa?
- To nie możliwe - powiedziała nagle poważniejąc - Wysłałam Christiana do domu Mikealsona.
- Co takiego ?! - wrzasnęłam.
Szybko wsiadłyśmy do swoich aut. Ruszyłam z piskiem opon zawracając. Musiałyśmy jak najszybciej dotrzeć do domu pierwotnego. Przede mną jechała wampirzyca, więc mogłam ten czas poświęcić na szybki telefon do Damona. Na moje nieszczęście nie odbierał. Przed oczami stanął mi obraz nieżywego bruneta. Potrząsnęłam głową automatycznie przyśpieszając.
Już po chwili zajechałyśmy pod największą wille w miasteczku. Na schodach klęczał mój przyrzeczony z kołkiem tkwiącym w brzuchu. Podbiegłam do niego, a Katherina wpadła jak burza do środka.
- Boże, Damon! - powiedziałam klękając obok.
- Wyciągnij to ze mnie - syknął z bólu.
- Na trzy - powiedziałam drżąc z adrenaliny.
- Raz, dwa, trzy - i pociągnęłam. Wampir wydobył z siebie jęk bólu. Kołek był zaopatrzony w dodatkowe haczyki które przy wyjmowaniu z ofiary rozdzierały mu ranę. Chciałam mu pomóc wstać i odprowadzić do auta.
- Nie. Idź zobacz co się dzieje w środku. Ty jesteś nadal człowiekiem, księżniczko. Łowca zabije i Katherinę i Klausa, jeśli nie posłucha człowieka - powiedział.
Miał rację wpadłam szybko do domu Mikealsona. W salonie wszyscy mierzyli się wzrokiem. Klaus spoglądał na Christiana, który w ręku trzymał kołek z białego dębu wycelowany w jego pierś.
W oczach pierwotnego błyskały złote tęczówki. Katherina stała nie wiedząc co robić.
- Zostaw go ! - krzyknęłam do łowcy.
- Zamilcz zła, ludzka istoto! Nie wiesz co on zrobił! Zabił mi ojca. Teraz wszystko pamiętam. Wiem czemu wybrała mnie potężna czarownica.

- Esther. No tak, moja kochana mamusia - zadrwił pierwotny. - A co do ciebie chłopcze, nie pamiętam twojego tatusia. Zabiłem ich tylu, że nie pamiętam - powiedział mu prosto w twarz. Christian rzucił się rozwścieczony na Klausa. Chwile tarzali się po podłodze, aż łowca zawisł z kołkiem nad Nikiem.
- Christaian, nie! - wrzasnęła Petrova.  Chłopak się zawahał, a to wystarczyło, że Pierwotny rzucił nim o ścianę i zniknął. Dopiero po chwili poczułam ostre szarpnięcie.
- Jeden zły ruch, a ona zginie.
Chłopak podniósł się z ziemi i groźne spoglądał na nas. Przełknęłam ślinę. W jego oczach widziałam szaleństwo nie był w stanie zapanować nad instynktem. Tylko czemu nie może zaatakować Katheriny?
- Nie, Christian. Jeśli go zabijesz, to i ja umrę.
Jego oczy nie co się ożywiły. Spojrzał na wampirzyce.
- O czym ty mówisz? - zapytał dziwnym charczącym głosem.
- Z pierwszym ginie jego cała linia krwi.
Christian opuścił kołek, a już po chwili nie było ani jego ani wampirzycy. Czekałam kiedy Klaus wypuści mnie ze zbyt mocnego ucisku.
- Przepraszam, Amelko - szepną, łapiąc mnie za głowę i obracając ją szybkim ruchem, a potem była już tylko ciemność.
____________________________________________
Oto kolejny rozdział. Co o nim sądzicie? Tylko nie krzyczcie na mnie za Amelię...

Czytam = komentuje :)

niedziela, 9 marca 2014

Nowy blog:)

Zaczęłam pisać kolejne opowiadanie. Zapraszam do czytania http://rodzinasalvatore.blogspot.com/ :)
Ps: Rozdział o Amelii pojawi się jeszcze w tym tygodniu.

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 40

Damon obronnym gestem przyciągnął mnie do siebie. Spoglądaliśmy spłoszeni to na Klausa, to na Paula. Szukałam na twarzy pierwotnego oznak, że wiedział o tym, że musze umrzeć, aby moje wilki stały się jego hybrydami. Jednak on spoglądał przez chwilę na Paula, a potem odwrócił się do nas. Pokręcił głową, jakby chciał wyprzeć z umysłu jakąś niedobrą myśl.
- Skąd o tym wiesz? - zapytał znów spoglądając na wilka.
- Moja królowa zmarła i wszystko uległo zmianie. Nadal mogę się zamieniać kiedy chce, ale jestem słabszy, odczuwam ból podczas przemiany. Straciłem całą magiczną otoczkę tego zdarzenia. Została tez zerwana więź między naszą sforą.
- Ale to nadal nie wyjaśnia tego, że wilki mogą stać się hybrydami tylko wtedy, kiedy królowa umrze - powiedział Damon.
- To logiczne. Jedna więź nie może współistnieć z drugą. Tak jak czarownica nie może być jednocześnie wampirem tak i wilk przywiązany do jednej osoby nie może być przywiązany do drugiej - powiedział kręcąc się po kuchni Klaus.
Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach kiedy spojrzał na mnie.
- Nie! Nie mam zamiaru zostać już teraz wampirem! - krzyknęłam podrywając się z miejsca.
- Czegoś tu nie rozumiem. Chce cię zabić, czy przemienić ? - zapytał cicho Josh.
- Moja więź z Damonem spowoduje automatyczną przemianę w wampira.
Klaus szedł powoli w moją stronę.
- Chyba zwariowałeś! - wrzasnęłam.
- Przecież wiesz, że Sillas zabije nas wszystkich.
- Gówno mnie to interesuje. Nie zostanę wampirem!
Blondyn chciał mi coś jeszcze powiedzieć, ale wilki zaczęły niespokojnie kręcić się na krzesłach.
- Wystarczy - powiedział, Damon stając obok mnie.
Pierwotny łupnął na nas groźnym wzrokiem.
- Jak sobie życzysz, przyjacielu - powiedział i zniknął.
Wszyscy odetchnęli z ulgą po za mną i Damonem. Wiedzieliśmy, że Klaus jest zdolny do wszystkiego. Zadzwoniliśmy po Stefana, który zabrał moich przyjaciół do pensjonatu, gdzie zajmie się nimi pani Flowers. Paul zniknął zaraz po pierwotnym. W końcu zostaliśmy sami.
- Klaus mnie zabije - powiedziałam, kiedy robiłam nam herbatę.
- Więcej jak pewne, że będzie chciał cię zabić, ale postaram się do tego nie dopuścić - powiedział podchodząc do mnie od tyłu i lekko przytulając.
- To nie będzie proste, a wręcz nie możliwe.
- Jest moim przyjacielem. Zanim sam będzie próbował cię zabić, spróbuje namówić mnie, żebym ja namówił ciebie.
- Spodziewam się Damon, że ty byś wolał mnie jako wampira, ale ja nie jestem gotowa - powiedziałam kręcąc głową i próbując odegnać napływające łzy.
- Wiem - odpowiedział znów mnie przytulając.
Tej nocy spałam wtulona w mojego przyrzeczonego, ale i to nie odegnało koszmarów, które przyśniły mi się tamtej nocy.
Rano wstałam bardzo wcześnie. Powoli wyślizgnęłam się z objęć Damona tak, aby go nie obudzić. Cicho podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Zaskrzypiały delikatnie, więc obejrzałam się na łóżko. Brunet nadal spokojnie spał. Odwróciłam głowę do drzwi, które się zatrzasnęły, a mnie coś złapało. Wrzasnęłam na cały dom, by po chwili usłyszeć śmiech wampira.
- Do cholery! Chcesz, żebym padła na zawał.
- Po prostu nie próbuj się wymykać wampirowi. To praktycznie nie możliwe.
- Wariat!
- Ale kochany - dopowiedział i skradł mi pocałunek.
- Chcesz śniadanie? - zapytałam zmęczonym głosem, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Jeśli ty mi go użyczysz...
- Damon! Nie mam siły na żarty. Przez pół nocy śniło mi się jak Klaus goni mnie i próbuje zabić.
- To tylko sny, królewno. Pójdę dziś z nim pogadać, a ty spędzisz miły wieczór z przyjaciółmi.
- To jak jajecznica? - zapytałam z lekkim uśmiecham.
- Tak i Rh+.
Roześmiałam się pogodnie. Tylko on potrafi mi tak poprawić humor.
- Amelka?
- Yhym? - odpowiedziałam już w drodze do kuchni.
- Pokarzesz mi swój nowy piękny tatuaż na plecach? - zapytał zalotnie idąc w moją stronę tylko w spodniach.
Tak miał rację. Mój znak na plecach rozrósł się na tyle, ze teraz przysłania całe plecy. Jest to duża róża po której wije się wąż, który swoim ogonem tworzy zarys księżyca tak jakby chciał go wziąć w posiadanie.
- No chyba żartujesz. Nie będę się teraz przed tobą rozbierać.
- Tylko spojrzę. Sekundkę - powiedział składając ręce jak do modlitwy.
- Ani mi się śni.
- Kiedy ja cię tak ładnie proszę - powiedział całując mnie po obojczyku, kiedy ja próbowałam zacząć szykować śniadanie.
- Mmmm - mruknęłam - No dobra.
Wampir podwinął mi delikatnie bluzkę i powiódł palcem po tatuażu.
- Jest piękny - powiedział z zachwytem.
- Wiem - odpowiedziałam z uśmiechem zasłaniając plecy.
- Idę się kąpać - powiedział i zniknął.
W końcu mogłam w spokoju zabrać się za przygotowanie posiłku.
Kiedy wszystko znalazło się już na stole zabrzęczała moja komórka.
- Halo? - odebrałam widząc numer zastrzeżony.
- Musimy porozmawiać - syknęła do słuchawki Katherina.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 39

Wilki chwilę zdezorientowane zaczęły rozglądać się po pomieszczeniu, aż nagle zaczęły się zmieniać na moich oczach. Zupełnie inaczej niż to było w przypadku Tylera. Przed chwilą stały tam cztery wilki, a już po chwili na tym miejscu stali moi przyjaciele z Los Angeles. Po ich twarzach nie było widać bólu, czy zmęczenia. Byli także całkowicie ubrani. Podnieśli się szybko do pozycji stojącej i patrzyli na mnie z uradowanymi minami. Po chwili szoku rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tak strasznie ich mi brakowało. Dopiero po chwili radości przyszedł czas na poważna rozmowę.
- Czyli jednak, on miał rację - rzucił Karol z niechętna miną na nadal stojącego w progu Klausa. - Jesteśmy wilkołakami, a ty naszą Królową, bez względu na to jak to dziwnie brzmi.
Opuściłam smutno głowę, a potem odwróciłam się w stronę hybrydy.
- Niklausie, zapraszam cię do mojego domu - powiedziałam zmęczonym głosem. Miałam nadzieję, ze pierwotny wyjaśni wszystko za mnie. Poczułam na ramionach dłonie Damona. Dobrze, że był przy mnie. Całkowicie o nim zapomniałam. Dopiero co o mały włos nie został przebity kołkiem i stracił dużo krwi.
- Wszystko dobrze, Damon? - zapytałam odwracając się do niego.
- Tak. Nie martw się o mnie - powiedział odgarniając kosmyk moich włosów.
- Dobrze, a więc moi kochani. Wiem, że macie wszyscy wiele pytań, ale uspokójcie się trochę - powiedział z uśmiechem szaleńca na twarzy, Klaus. Był niewątpliwie zadowolony z zaistniałej sytuacji. Wszyscy usiedliśmy wokół stołu tylko hybryda krążyła wokół nas.
- Ok. Jakim cudem uruchomiłam gen? - powiedziałam po chwili milczenia.
- Trafne pytanie - powiedział rozbawiony blondyn - Czy ktoś wie jak to się stało ?
Zapadła cisza, którą przerwało chrząknięcie mojego przyrzeczonego.
- Chyba twoje przerażenie wywołało uruchomienie genu.
- Myślałam, że cię zabił. Przestraszyłam się.
- Tak, wiem, ale spokojnie. Wszystko skończyło się dobrze - powiedział przytulając mnie.
- Dobrze, kochani. Mamy już ustalony jeden fakt. Teraz pytanie do wilczków. Co czuliście podczas przemiany?
Moi przyjaciele popatrzyli się z niechęcią na pierwotnego, nie mając zamiaru odpowiadać.
- Wiem, że to wasz porywacz i go nienawidzicie, ale to wszystko nie jest takie jak myślicie. Potrzebujemy waszej współpracy, a Klaus trochę źle się za to zabrał - powiedziałam.
- Taki jego urok - powiedział, Damon lekko się śmiejąc, widząc jak blondyn rozpościera ręce w niemym uwielbieniu siebie.
- Usłyszeliśmy twoje wołanie jakbyś była przy nas, a potem twój ból i adrenalinę. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w ciele wilka i biegłam z resztą do twojego domu - powiedziała Alice.
- Czuliście jakiś ból?
- Jaki ból? - zapytała Ana.
- Ohh takie tam łamanie kości - powiedział Klaus.
- Nie - odpowiedzieli zgodnie.
- Coś niesamowitego - zachwycił się pierwotny. - Nie czują bólu podczas przemiany i mogą to robić bez pełni księżyca. Pięknie!
- Ok. Ale do czego jesteśmy wam potrzebni? - zapytał dotąd milczący Josh.
- Mamy mały problem z nieśmiertelnym czarownikiem, który chce mnie zabić.
- I twierdzisz, że my ochronimy twój stary tyłek - zapytał wstając z miejsca Karol. Wkurzony Klaus w mgnieniu oka pojawił się za moim przyjacielem i jednym ruchem usadził go z powrotem na miejsce.
- Zrobicie to, jeśli chcecie, żeby wasza Królowa i jednocześnie przyjaciółka przeżyła.
- Jakoś nie uwolniła nas kiedy dowiedziała się, że siedzimy zamknięci w lochu tego psychopaty - warknął Josh.
- Myślisz, że łatwo wygrać bitwę z tym cholernym wcieleniem diabła? - zapytał unosząc się z miejsca Damon. Złapałam go za rękę, aby go uspokoić. - Żeby was uratować zgodziła się mu pomagać i jednocześnie jego wrogowi, Katherinie.
- No właśnie, Katherina. Zawiodłem się na tobie, Amelio - powiedział Klaus, uciszając czarnowłosego - Chociaż może nawet jej zwrócę wolność? W końcu dzięki temu jej łowcy, Amelia uruchomiła gen.
- To nie byle łowca - powiedziałam.
- Tak, tak , posiada moc mojego okropnego ojca, a raczej ojczyma. Jakoś mnie nie martwi, ale za to starożytny Silas co raz bardziej.
- Czemu grozi niebezpieczeństwo, Amelii ? - zapytała cicho Ana.
- Widzisz to trochę skomplikowane. Jeśli Klaus zginie to z nim cała linia stworzonych przez niego wampirów, w tym Damon.
- To chyba dobrze, że zginął pasożyty - powiedział hardo Karol.
- Tak, ale moi rodzice przyrzekli mu mnie. Łączy nas czar. Jeśli on zginie to ja zaraz po nim.
Zapadła głucha cisza w pomieszczeniu. Nawet Klaus spokojnie czekał na decyzję wilkołaków.
- Co mamy robić ? - zapytała, Alice.
- Oh.. Nic takiego - powiedział uradowany pierwotny. - Przemienimy was tylko w moje hybrydy.
- Nie zrobisz tego - usłyszeliśmy głos dobiegający od wejścia. Paul wszedł do mojej kuchni pewny siebie.
- Nikt ci na to nie pozwoli.
- A to czemu, młody człowieku ? - zapytał go Klaus.
- Nie pozwolimy zabić, Amelii.
______________________________________
Czy ktoś czyta jeszcze to opowiadanie?

Łączna liczba wyświetleń