czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 34

Dobrze, że był teraz przy mnie. Potrzebowałam znaleźć się w silnych ramionach mężczyzny i on mi to dał. Nie wiem czemu, ale uwierzyłam w jego wyznanie. Mogłam się spodziewać, że zrobi wszystko, aby chronić swoją rodzinę. Ja też to muszę uczynić. Muszę ochronić swoich najbliższych. Jednak jak na razie nie miałam siły stawić temu czoła. Wtuliłam się w koszulę czarnowłosego i mocno zaciągnęłam się jego zapachem. Mogłam przesiedzieć z nim tak reszte życia. Tylko, że on ma przed sobą wieczność. A ja? Czy byłabym w stanie żyć z nim już do końca świata? W tej chwili wydawało się mi to możliwe.

- Co zamierzasz zrobić ? - zapytał przerywając mi błogi odpoczynek. Odsunęłam się lekko i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo.

- Nie wiem - skłamałam odruchowo.
Jego dłonie sprawnie przekręciły mi głowę tak bym patrzyła mu w oczy.

- Nie wierze - odparł zabawnie marszcząc brwi. - Taka dziewczyna jak ty nie ma żadnego planu?

- Może i mam, ale...

- Żadne "ale" ! Daj mi szanse, a pokaże ci, że nawet takiemu draniowi jak ja można czasem zaufać.

- Ale nie spodoba ci się to co powiem - dokończyłam w końcu spokojnie.
Mężczyzna wziął moją dłoń i delikatnie ucałował.

- Zaryzykuje i posłucham.

- Pomogę Katherinie zniszczyć Klausa.

- A więc to ona stoi za wszystkim? - zamyślił się.

- Tak. Chce odnaleźć Łowce. Twierdzi, że istnieje taki, który jest zdolny go zabić.

- Istniał - powiedział powoli Damon. - Jednak zabił go Klaus i to z naszą pomocą.

- Kim on był?

- Pierwotnym Łowcą. Ojcem Klausa.

- Czemu mu pomogliście? To była szansa na wolność! - zapytałam oniemiała.

- Katherina nie wie wszystkiego.

- To samo powiedział dziś Klaus, więc może oświecisz nas trochę ? - zapytałam czując narastajacy ból głowy.

- Istnieje legenda, że po śmierci pierwszego ginie jego cała linia krwi.

- Wszystkie dzieci?

- Wszystkie wampiry, które stworzył. Wymieniać ? Proszę bardzo : Katherina, Stefan, Caroline i ja.

- Czyli nie ma już łowcy, a na dodatek nie można zabić Klausa nie zabijając was? - zapytałam naprawdę przerażona.

- Otóż to - odpowiedział smętnie.



***


Ciemnowłosa dziewczyna szła spokojnie ciemną ulicą Nowego Orleanu. Była pewna siebie i swojego zwycięstwa. Wystarczyło odnaleźć Łowce i zabrać go do Mystic Falls. Odczuwała odrobinę strachu przed pierwszym ich spotkaniu. Wiedziała dobrze, że mężczyzna jest silny i szybki na tyle by pokonać pierwotnego. Sama była tylko pionkiem w tej całej grze, ale musi w końcu pomścić rodzinę. Klaus jej ją odebrał, tak jak zwykłe i spokojne życie.

Minęła kolejny budynek, aż dotarła do ogromnego baru. Już wcześniej wyczuła, że ma miejsce tam krwawa bitwa. Szybko przedostała się na tyły budynku, gdzie zobaczyła fascynująca scenę. Młody szatyn szybkim ruchem z pół obrotu uderzył zdziwionego wampira w szczękę. Uderzenie było na tyle mocne, że dziewczyna usłyszała łamiące się kości. Z pochwy na udzie młodzieniec wyciągnął kołek i jednym susem dopadł zmęczonego jej pobratymca. Kołek zanurzył się w piersi wampira, a łowca wciągnął mocno powietrze odwracając się z uśmiechem w stronę ciemnowłosej. Kobieta pewnie zrobiła kilka kroków bijąc jednocześnie brawo.

- Piękne przedstawienie - powiedziała z zadziornym uśmiechem.

- Dziękuje, ale mam wrażenie, że z tobą byłoby milej powalczyć - powiedział spokojnie podchodząc bez strachu do wampirzycy.

- Może innym razem ?

- Czemu? - powiedział dostawiając jej kołek do piersi.

- Ponieważ mam dla ciebie ciekawą informację.

- Doprawdy? - powiedział obchodząc ją i szepcząc pytanie do ucha.

Czuła się osaczona, a tak nie mogło być. Uśmiechnęła się zadziornie i odwróciła się w jego stronę. Dłonią pogładziła jego delikatny, młodzieńczy policzek.

- Wiem gdzie przebywa Niklaus... Klaus Mikaelson.

- Podobasz mi się - odpowiedział całując ją i jednocześnie wstrzykując werbenę w jej organizm.
_______________________
Bardzo was przepraszam za taką długą nieobecność. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś czyta te moje wypociny.

Łączna liczba wyświetleń