sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 30



Przeniósł mnie do sypialni i powoli ułożył na łóżku. Byłam oczarowana falą spokoju i energii, która napływała do mojego ciała. Uczucie było cudowne, ale jego powód nie pozwalał mi na uśmiech.
- Lepiej ? – zapytał siadając obok, Damon.
- Tak – odpowiedziałam cicho. Do tej pory zaprzeczałam istnieniu naszej więzi jednak po dzisiejszym wydarzeniu nie miałam innej możliwości, jak po prostu ją zaakceptować.
- Mogłaś zadzwonić.
- Wiem, ale ciągle myślałam… miałam nadzieję, że to grypa.
Czarnowłosy z westchnieniem podniósł się z łóżka.
- Nie idź! – wyrwało mi się niespodziewanie z ust.
Wampir spokojnie odwrócił się w moją stronę i posłał mi delikatny uśmiech.
- Chciałem tylko zaparzyć ci herbaty – odpowiedział z rozbawieniem.
Na mojej twarzy wykwitł rumieniec. Co ja w ogóle wyrabiałam?
- Przepraszam, ja… ja po prostu nie czuje się jeszcze dobrze – odpowiedziałam jąkając się. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Kiedy tylko wyszedł zaparzyć herbatę wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki przemyć twarz zimną wodą z nadzieją, że mnie pobudzi i przestane wygadywać głupoty. Może to przez moją dziwną chorobę, naszą więź, a może przez to, że niemal już zapomniałam jak bardzo jest przystojny. Kiedy wróciłam do pokoju zastałam go już czekającego na mnie. Ostrożnie odebrałam od niego kubek z parująca cieczą i usadowiłam się powrotem na łóżku.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać – rozpoczął niebieskooki.
W odpowiedzi pokiwałam powoli głową. Sytuacja była trudna i nadal mnie przerażała.
- Ale nic na siłę – dopowiedział widząc moją skrzywioną minę.
- Nie, masz rację. Powinniśmy porozmawiać. Chciałabym się dowiedzieć wszystkiego na temat więzi.
- Nazywa się ona przyrzeczeniem. Proszę, pytaj o co chcesz.
- Co ona dla mnie oznacza? Chodzi mi o przyszłość.
- Podczas rytuału została ci podana moja krew, która dzięki magii umiejscowiła się pod twoim sercem. Dlatego mogę wywierać na tobie wpływ i jednoczenie kiedy umrzesz zostanie ona uwolnione.
- To znaczy?
- Przemienisz się w wampira.
Szczęka opadła mi do samej ziemi. Wiem, że mogłam się spodziewać, że jako przyrzeczona wampira, będę musiała sama zostać nieśmiertelną, ale i tak ta informacja bardzo mną wstrząsnęła. Może dlatego, że tak naprawdę nie mogłam uniknąć przemiany ?
- Na razie nie musisz się tym martwić – próbował mnie uspokoić, Damon.
- Mam nie dużo czasu. Pewnie będziesz chciał, abyśmy byli w porównywalnym wieku… - myślałam głośno – czyli zostało mi …
- Jakieś pięć lat, więc spokojnie. Na razie zajmijmy się bliższą przyszłością.
- Dobrze – odpowiedziałam z głośno bijącym sercem.
- Zacznijmy wszystko od nowa.
- Jak to sobie wyobrażasz ?
- Idź ze mną na bal do Mikealsonów.
- Nie mogę. Obiecałam Caroline, że pójdziemy razem jako wolne kobiety.
Na te słowa Damon wybuchnął głośnym śmiechem.
- Czemu się śmiejesz? – zapytałam nie co urażona.
- Myślisz, że Klaus odpuści Caroline? – powiedział nadal się śmiejąc.
- Fakt. W końcu sama miałam ją do tego na mówić.
- Więc jak będzie?
- Chyba nie bardzo mam wyjście – burknęłam w odpowiedzi.
- Odprowadzisz mnie do drzwi? – zapytał wstając i delikatnie mierzwiąc sobie kruczoczarne włosy.
Posłusznie podniosłam się i powędrowałam z nim do wejścia. Przyglądałam się jak spokojnie zakłada swoją skórzaną kurtkę, a potem odwraca się w moją stronę. Spokojnie zrobił kilka kroków w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Serce nieco mi przyśpieszyło, ale to raczej nie był wynik strachu. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego zniewalających oczu. Potem poczułam delikatne muśnięcie jego ust na czole i czułe „Dobranoc”.
Z transu wyrwałam się dopiero kiedy czarnowłosy wyszedł z domu. Czułam się jakbym przez te kilka chwil nie oddychała. Co się ze mną dzieje? Przecież powinnam go nienawidzić ! Warknęłam na siebie i pomaszerowałam do sypialni.

Kolejnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Nie mogłam się spóźnić na trening z Alarickiem, więc szybko ubrałam wygodny dres i zjadłam lekkie śniadanie po czym szybko wybiegłam z domu. W moim małym ogródeczku stała Elena. Wyglądała nie co inaczej. Jej ubrania były ciemne i dość obcisłe, a włosy pofalowane.
- Eleno, czemu nie wchodzisz do środka? – zapytałam uśmiechając się na jej widok.
- A mogę wejść, Amelio? – zapytała się zadziwiająco niskim głosem, pełnym pogardy. Zrobiła kilka nadzwyczaj zgrabnych kroków w moją stronę.
- Katerina?
- Słowianka?
- Owszem, mam korzenie sięgające Polski.
- Bardzo miło mi poznać bystrą Polkę – powiedziała podchodząc jeszcze bliżej.
- Czego chcesz?
- Zniszczyć Klausa…

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 29



Po niespodziewanej wizycie dziewczyn przez dwa kolejne dni odczuwałam skutki picia wina w za dużych dawkach. W sumie może to i lepiej, bo zamiast zamartwiać się o więź, wilkołaki i zaginionych przyjaciół zajęłam się tylko własnym zdrowiem. Po za krótkim wyjazdami do sklepów  meblami, siedziałam w domu. Odpuściłam sobie nawet szkołę. Nie miałam ochoty spotkać nawet przypadkiem Damona. Jednak czas pędził nieubłaganie, a ja nie mogłam całego życia spędzić w domu. Dlatego w środę wstałam wcześniej, aby spotkać się na treningu z Alarickiem.
- Myślałem, że już sobie odpuściłaś ? – zapytał nieco drwiącym głosem.
- Słabo mnie znasz – odpowiedziałam i wyprowadziłam go w biegu.
- Nie uciekniesz przed życiem…
- Zawsze warto spróbować – powiedziałam i zaciskając zęby z wysiłku znów próbowałam przyśpieszyć. Najwidoczniej krótka przerwa w treningu nie wpłynęła na mnie dobrze. Mięśnie bolały, a płuca paliły z wysiłku.
W sumie mogłam się tego spodziewać. Skoro Stefan wiedział o mojej więzi z Damonem, to pewnie wie o tym także szanowny nauczyciel historii. Nie! Miałam o tym na razie nie myśleć. Nie mogę i nie chcę !
Po godzinie ciężkiej katorgi w końcu wróciłam do domu i wzięłam szybki prysznic. Przed wejściem do szkoły zaczerpnęłam większą dawkę powietrza próbując sobie wmówić, że wszystko co paranormalne nie istnieje, ale nie jest to zbyt możliwe mając wokół siebie wampiry, wilkołaki, hybrydy i czarownice. Naciągnęłam kaptur na głowę chcąc się pod nim schronić.
- Hej, Amelka! – rzuciła blond wampirzyca.
Cóż, mój plan się nie powiódł.
- Cześć, Caroline! – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
- Jedziemy dziś na zakupy? Trzeba kupić kreację na bal Mikealsonów. Za nic na świecie nie pozwolę, żeby znów Klaus kupił mi sukienkę.
- W sumie to dobry pomysł! O której ?
- Siedemnasta?
- Pewnie – byłam chętna robić wszystko, co da mi choć na chwilę zapomnieć o więzi z wampirem. Jeśli już mi nic nie wyszło z unikania nadprzyrodzonych istot, to może warto porozmawiać z Ronanem? Nie chciałam myśleć o więzi, ale o Królowej Wilkołaków musiałam. Nadal nie miałam pojęcia co wspólnego ma do mnie Paul i moi zaginieni przyjaciele oraz jak uruchomić gen. Jednak jak na przekór losu nigdzie go nie było. Ostatecznie w drodze do domu wysłałam do niego wiadomość : „ Musimy się spotkać.”
Wszystkie mięśnie bolały mnie co raz bardziej. Wygląda na to, że się przeziębiłam, a w domu nie mam żadnych lekarstw. Będę musiał poprosić Stefana, żeby zatrzymał się po drodze w jakiejś aptece.
Przebrałam się szybko i zapakowałam od torby pieniądze oraz telefon. Na wyświetlaczu migało powiadomienie o otrzymanej wiadomości. Szybko kliknęłam na ikonkę, a już po chwili mogłam przeczytać odpowiedź Paula.
,, Spotkamy się, ale we troję. Nie długo poznasz kogoś ważnego.’’
Nie miałam pojęcia o kim mówił, ale nie zostało mi nic innego jak tylko czekać. Założyłam buty i wybiegłam przed dom gdzie czekali na mnie Stefan, Elena, Bonnie i Caroline. Wspaniale było z nimi spędzić to popołudnie. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy i przy okazji zrobiliśmy dobre zakupy. Kupiłam sobie długą, czarną suknię z koronkowymi rękawami. Czułam się w niej jak mroczna księżniczka. Cóż, strój powinien pasować do Królowej Wilkołaków. Niklaus powinien być ze mnie dumny, że tak się wczuwam w rolę. Jednak już w drodze powrotnej poczułam się znacznie gorzej. Ból mięśni nie ustępował i do tego czułam jakbym miała gorączkę.
- Stefan, zatrzymaj się przy aptece.
Wampir skinął głową, ale obmierzył badawczym spojrzeniem.
- Nic mi nie jest. Po prostu się przeziębiłam.
- Nie wydajesz się chora – powiedziała Elena i z zatroskaną miną dołożyła mi rękę do czoła. – Nie masz gorączki – stwierdziła.
- Ale czuję się jakbym ją miała – powiedziałam.
Zielonooki naglę zatrzymał samochód i odwrócił się do mnie. Zdumiona przypatrywałam się jak także bada moją gorączkę.
- Nic mi nie jest. To tylko grypa – powiedziałam, próbując się tłumaczyć.
- Z całą pewnością twoje ciało jest zdrowe.
- Co to oznacza?
- Powinnaś się spotkać z Damonem – powiedział ruszając z piskiem opon.
Słowa Stefana bardzo mnie przytłoczyły. Nie miałam siły, ani ochoty rozmawiać z jego starszym bratem. Jeszcze nie teraz…
Reszta drogi minęła nam w ponurym nastroju. Jeśli się nie rozpłakałam było tylko zasługą Caroline, która mocno ściskała moja dłoń. Marzyłam tylko o tym, żeby położyć się i zasnąć. Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce moje oczy paliły mnie od gorączki, jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać. Szybko pożegnałam się z znajomymi i powędrowałam w stronę domu.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, odetchnęłam z ulgą. Szybko wzięłam zakupione lekarstwa i położyłam się spać. Sen powinien pomóc mi odbudować siły. Jeszcze przed zaśnięciem zmierzyłam sobie gorączkę nie wierząc w badania Eleny i Stefana. Jednak szybko okazało się, że mieli oni rację.
Szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza, ale sen był niespokojny, a pobudka jeszcze gorsza. Obudziłam się zlana potem i miotana drgawkami. Z wielkim wysiłkiem poruszałam się. Miałam ochotę po prostu się rozpłakać i z podkulonym ogonem zwrócić się o pomoc do Damona.
Damon
Od trzech dób nie widziałem się z Amelią. Chciałem jej dać odrobinę czasu do poukładania sobie tego wszystkiego w głowie. Ja natomiast spożytkowałem ten czas nie co inaczej. Z całych sił starałem się dowiedzieć coś więcej o roli Królowej Wilkołaków, ale niestety większość potrzebnych ksiąg zostało zabranych przez Katherine. Rodzi się kolejne pytanie. Czego chce szanowna Pierce ?! Obawiałem się, że Klaus mógłby posunąć się nawet do uśmiercenia Amelii byle tylko stworzyć wymarzone hybrydy. Dobrze, że nie wie, że nasza przyjaźń to tylko fikcja. Wtedy wszystkich nas, by pozabijał począwszy od mojego młodszego braciszka.
- Damon?
O wilku mowa.
- Witaj, Stefciu! Burbona?
-  Z Amelią nie jest dobrze – powiedział, nie zwracając uwagi na mój drwiący ton.
- O czym mówisz?!
- Ma objawy zaniku twojej obecności w jej życiu.
Amelia
Z każdą minutą traciłam kontakt z rzeczywistością. Ból spowijał moje zmęczone ciało, a gorączka je trawiła. Tylko niespokojny i powtarzający się dzwonek do drzwi nie dawał mi zasnąć na zawsze. Coś wewnątrz mnie kazało mi wstać i przywitać gościa jakby był moim wybawieniem. Chwiejnym krokiem, opierając się o ścianę pomaszerowałam do drzwi wejściowych. Uchyliłam je lekko, jakby nie co czując się lepiej. W progu stał czarnowłosy wampir. Mój przyrzeczony mężczyzna.
- Tak to będzie wyglądało? – zapytałam słabo. – To mnie czeka, kiedy przestanę się z tobą widywać?
Jednak on nie udzielił mi odpowiedzi. Swobodnym krokiem wszedł do mojego mieszkania i po prostu wziął mnie na ręce. Ból i gorączka odpływała z mojego ciała zalewana chłodnym dotykiem ciała wampira. Nie mogłam się bronić. Nie potrafiłam się wyrzec życia. 
___________________________________________________________________________________
Zapraszam do komentowania.
Jestem co raz mniej przekonana do tego co tu pisze, a wy co sądzicie? Powinnam kontynuować to opowiadanie?

Łączna liczba wyświetleń