wtorek, 2 września 2014

Rozdział

Z rozwścieczonym Klausem szybko dotarliśmy do miejscowego baru. Od wejścia uderzył w nas zapach alkoholu, potu i ciepłej krwi. Na samą myśli poczułam pieczenie w gardle i mrowienie zębów. Nie mogłam pokazać przy ludziach swojego nowego oblicza. Jednak wyjść też nie mogłam. Widziałam jak Klaus doskoczył do stolika przy którym siedziała Katherina z łowcą. Nie mogłam dopuścić do walki między nimi. Wstrzymałam oddech, bo tak lepiej było mi funkcjonować w tym pomieszczeniu i podeszłam do pierwotnego.
- Będę cię po kawałku rozszarpywał, a ty będziesz błagała o życie. Ja zaczekam, aż staniesz się bezkształtną masą i dopiero wtedy wyrwę ci serce - mówił, kiedy dotarłam do niego.
Z każdym słowem jego akcent pogłębiał się. Ten mężczyzna niewątpliwie był przerażający. Widać, że Katherina zachowała kamienną twarz, ale nerwowo ściskała dłoń Christiana. Łowca widać chciał rzucić się na pierwotnego i przebić go kołkiem. Niestety w ten sposób zabiłby także brązowooką. Stawiałam na to, że są w sobie zakochani i chyba to samo zauważył Klaus.
- Ale najpierw zabiję na twoich oczach tego kochasie - powiedział i wskazał palcem na łowcę.
- Nic ci nie oddam  - powiedziała spokojnie Katerina.
Chcąc nie dopuścić do jakiejś tragedii przepchnęłam się obok hybrydy jednocześnie łapiąc go za rękę. Musiałam jakoś go uspokoić za nim rozszarpie tych dwoje na strzępki w pełnym ludzi barze.
- Nie rozumiesz, moja droga. - Cholera, zaczynam gadać jak Klaus. - Twoje życie zależy od tych ksiąg. Jeśli Starożytny Sillas zabije Klausa, to ty, ja, Salvatorowie i Caroline zginiemy razem z nim.
- To wy nie rozumiecie - warknęła wampirzyca - Ktoś się włamał do mojej kryjówki i wykradł księgi.
Katastrofa była nie unikniona. Pierwotny drugą ręką uderzył w stół który rozpadł się na kawałki. Katherina i łowca zeskoczyli ze swoich krzeseł.
- Jednak wiem co w nich było - powiedziała spokojnie dziewczyna.
Lekko odetchnęłam z ulgą, mocniej ściskając dłoń pierwotnego.
- Powiedz, co wiesz?
- Królowa wilków ma potężną moc. Nie chodzi tu nawet o możliwość przywołania swoich wilkołaków. Jeśli uda jej się dostać do napastnika może sparaliżować zwykłym dotykiem każde stworzenie nocy. Działa to jak jad węża z tego powodu na tatuażu ma węża obejmującego księżyc. Znajduje się tam także róża po której wspina się wąż. To jest nasze możliwość na ratunek.
- Jak to? - zapytałam nie dużo rozumiejąc.
- Wszyscy myślą, że na wampiry działa werbena, a na wilkołaki tojad mocny, ale nie tylko - wyjaśniła wampirzyca.
- Owoce dzikiej róży - powiedział nagle Klaus - One działają na wszystkie istoty nadnaturalne.
- Jak to możliwe, że nikt o tym nie wie? - zapytałam sceptycznie nastawiona.
- To strzeżona przez wieki tajemnica istot nadnaturalnych powoli zapominana. Bardzo dawno temu ludzie żywili się tymi owocami co bardzo uprzykrzało nam życie. Jeżeliby wzmocnić stężenie może by nam się udało - powiedział z uśmiechem pierwotny.
Wracając do mojego domu mieliśmy niemal gotowy plan. Musieliśmy tylko przekazać go reszcie. Byłam nieco podekscytowana, ale i przestraszona, ponieważ miałam grać główną rolę w przygotowanym przedstawieniu. Na razie jednak musieliśmy zaczekać na powrót Katherine i łowcy z wyprawy po dziką różę. Na schodach czekała na ans Caroline ze zmartwioną miną. Dopiero kiedy zobaczyła, że jesteśmy cali i zdrowi podeszła i mocno przytuliła się do Klausa. Długo nas nie było. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Patrząc na przytulająca się parę dotknęłam odruchowo pierścionka od mojego narzeczonego i przyrzeczonego jednocześnie. Weszłam do domu i ujrzałam ukochanego w fotelu w salonie. Miał na kolanach książkę, ale nie patrzył na mnie. Był zamyślony i taki smutny, że musiałam podejść do niego. Objęłam go od tyłu.
- Wreszcie wróciłam, kochanie - powiedział z uśmiechem.
- O czym tak myślałeś? - zapytałam.
Spiął się nieco i wyswobodził z moich objęć wstając z siedziska.
- Elena ze Stefanem i Bonnie poszli do siebie. Chcą się spotkać jutro rano i wszystko omówić.
- Ok? - powiedziała  zdziwiona zmianą tematu.
- Pójdę pod prysznic - powiedział i zniknął.
Byłam zdziwiona i urażona jego zachowaniem. Wyjrzałam przez okno. Kalus z Caro także zniknęli gdzieś razem, a ja poczułam się samotna. Wydawało mi się , że Damon próbuje przed czymś uciekać, a ja nie mogłam znieść tego, że mnie odtrąca. Kiedy rano wychodziłam z domu wszystko było dobrze.
Wzięłam kieliszki i słodkie wino z którym poszłam do sypialni. Przebrałam się w za duży t-shert  i popijając alkohol czekałam na czarnowłosego. Długo nie wracał, a ja czułam się jeszcze bardziej niespokojnie. Może sobie poszedł i zostawił mnie tu samą?
Wtedy do pokoju wkroczył mój przyrzeczony w samym ręczniku na biodrach. Miał piękne i seksowne ciało. Zmierzył mnie lubieżnym wzrokiem. Z jego czarnych włosów spływała woda.
- Myślałam, że się tam utopiłeś - szepnęłam bawiąc się kieliszkiem.
- Przepraszam, potrzebowałem zimnego prysznica - odpowiedział nieco skruszony siadając obok i biorąc do ręki swój kieliszek.
- Co się stało ? - zapytałam ostrożnie bojąc się, że znów ucieknie.
Wziął dużego łyka, a potem przetarł oczy pusta dłonią.
- To wszystko - zrobił dziwny gest - jest dla mnie bardzo nowe. Moje życie do tej pory było zupełnie inne. Miałem dużo dziewczyna jedną noc, bawiłem się, piłem krew kiedy chciałem i robiłem to co chciałem. Teraz pojawiłaś się ty. Miałem początkowo do ciebie inne plany. Ja.. ja chciałem uczynić z ciebie niewolnice, Amelko. Nawet nie wiem kiedy się w tobie zakochałem i uczyniłem najważniejszą osobą w moim życiu. To wszystko jest dla mnie takie dezorientujące. Boje się, że zrobię coś źle, a ty mnie zostawisz.
Rozczulona jego słowami przesunęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Kocham Cię, Damon i nigdzie się nie wybieram - powiedziałam i pocałowałam go mocno. On także nie był mi dłużny. Po chwili po za łóżkiem wylądował jego ręcznik i mój t-shert.
______________________________
Nie wiem jak was przepraszać za tak długą nieobecność. Kilka razy zastanawiałam się nad zawieszeniem tego opowiadania, ale teraz już wiem, że tego nie zrobię. Chce dokończyć to opowiadanie.
Pozdrawiam:*

Łączna liczba wyświetleń