poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział

Kiedy zrobiło się ciemno wyszliśmy z domu w poszukiwaniu mojej pierwszej ofiary. Doskonale wiedziałam osoby mijające nas. Za pewne wracali do domu z pracy, po ciężkim dniu. Któreś z nich miało stać się dla mnie pożywieniem. Ból w gardle narastał. Przestawałam w przechodniach dostrzegać ludzi. Widziałam pulsującą krew pod ich skórą. Gdyby nie trzymający mnie za rękę Damon, zabiłabym ich wszystkich, żeby tylko zaspokoić szalejący we mnie głód.
- Amelko! Amelia! - powiedział stanowczo czarnowłosy.
Z niechęcią odwróciłam się od mijającej nas kobiety.
- Przecież, ty nie chcesz nikogo skrzywdzić.
- Wszystko mi jedno - odpowiedziałam.
- Teraz tak myślisz, a potem zje cię poczucie winy. Do przemiany potrzebujesz odrobinę ludzkiej krwi, wiec zrobimy to po mojemu.
- Dobrze - wręcz warknęłam z zniecierpliwienia. - Dokąd mnie prowadzisz?
- Do Bonnie - odpowiedział krótko i faktycznie zaraz skręciliśmy w jej furtkę.
Wampir nacisnął dzwonek i oparł się nonszalancko o framugę drzwi.
- Witaj, wiedźmo powiedział - kiedy tylko drzwi się otworzyły.
- Amelka, Damon - powiedziała zdawkowo mulatka.
na progu rozstawiła kolejno szklankę, scyzoryk i małe pudełko. To ostatnie Damon szybko zabrał i schował do kieszeni kurtki.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytałam nie co zdziwiona.
- Tak będzie bezpieczniej. Przepraszam, Amelko - powiedziała Bonnie. Szybkim ruchem nacięła dłoń i pozwoliła, aby trochę krwi spłynęło do szklanki. Nie wiem kiedy rzuciłam się do przodu. Nie widzialna bariera odepchnęła mnie w tył.
- Spokojnie, księżniczko - powiedział czarnowłosy i zabierając szklankę od wiedźmy podał mi ją. Wysączyłam całą zawartość do ostatniej kropli. Poczułam silny ból dziąseł, który szybko przeszedł. Dotknęłam dłonią twarzy na której wyczułam delikatnie wystające żyłki, a potem włożyłam palec do buzi, w której napotkałam kły. Szklanka pod wpływem naporu moich palców rozprysła się w drobny mak. Po prostu ją zmiażdżyłam. Byłam przerażona. Odwróciłam się i w wampirycznym tempie pobiegłam przed siebie. Płakała, bo stałam się potworem, Płakałam, bo kochałam potwora. Płakałam, bo to nowe życie było mi przeznaczone. Płakałam, bo utraciłam cząstkę siebie. Cząstkę człowieczeństwa, dla nieśmiertelności. Po jakimś czasie wróciłam do domu. Na werandzie czekał na mnie Damon. Nic nie mówiąc po prostu mnie przytulił. Trwaliśmy tak w objęciach przez jakiś czas. Potem wprowadził mnie do domu i usadził przy kuchennym stole. Obejrzał moją rękę. Rany się zagoiły, ale tu i ówdzie ze skóry wystawały cząstki szkła. Usunął je szybko i zwinnie.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale najpierw idź się wykąp i chwilę się zrelaksuj, a ja przygotuje wszystko.
Z delikatnym uśmiechem wstałam z miejsca i ucałowałam mężczyznę w policzek, idąc w stronę łazienki.


Klaus:
Zatopiony w swoich myślach i alkoholu siedziałem na sofie we własnym salonie. Straciłem przyjaciela. W sumie nic dziwnego, skoro zabiłem jego narzeczoną. Nie mogłem mieć osoby, która sam kocham. Jestem skłócony z rodziną, a nie długo stracę życie. Jak mogę walczyć z kimś takim jak Silas, który może być każdym? A może nie chce walczyć? Pierwszy raz w życiu myślę o śmierci. Może powinienem zginąć te tysiąc lat temu?
-Klaus? Klaus?! - usłyszałem wołanie mojej anielicy, ale wiedziałem, że to kolejne urojenie spowodowane prze Silasa.
Jej postać stanęła przede mną w bojowej pozycji.
- Jak mogłeś zabić Amelkę?! - krzyknęła.
- Wystarczy tych gierek, Silas.
Jej spojrzenie zbiło mnie z tropu, ale tylko na chwilę. Pociągnąłem kolejny łyk alkoholu.
- Pytam o Amelkę - powiedziała już nie co mniej pewna siebie.
- A ja mówię dość Silas!
- Dobrze się czujesz? - zapytała, patrząc na mnie jak na wariata.
- Caroline, to naprawdę ty ? - zapytałem z nadzieją.
- Nie, św. Teresa - odpowiedziała zirytowana - Pewnie, że ja, a kto inny.
Nie wiem czemu, ale impulsywnie wstałem i przytuliłem ją. Carolinę początkowo była zmieszana, ale po chwili odwzajemniła uścisk.

Amelia:
Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie granatowa, zwiewną sukienkę. Włosy zostawiłam niedosuszone. Jeszcze w łazience usłyszałam delikatną muzykę dopływającą z salonu. Zaintrygowana, poszłam sprawdzić co tam się dzieje. Światło było zgaszone. Na stolę i pozostałych meblach paliły się małe świeczki. Wszędzie unosił się delikatny różany zapach. Damona nigdzie nie było. Już chciałam usiąść na krześle stojącym przy stole, kiedy poczułam czyjeś dłonie łapiące mnie w tali. To był poszukiwany czarnowłosy wampir. Odwróciłam się do niego i ujrzałam, że trzyma w dłoniach mały bukiet róż. Zdzwiona spojrzałam na niego z wyczekiwaniem.
- Wiem, że jesteśmy przyrzeczonymi narzeczonymi, ale chciałbym to zrobić bardziej oficjalnie i uroczyście - powiedział i klęknął na jedno kolano - Amelio, czy zostaniesz moją żoną po wieczne czasy? - zapytał i wyjął z kieszeni spodni małe czerwone pudełeczko, które otrzymał od Bonnie.
W środku znajdował się delikatny złoty pierścionek z trzema diamentami. Zaniemówiłam z wrażenia.
- Kiedyś powiedziałaby, że zgadzam się tylko dlatego, że nie mam innego wyjścia. Dzisiaj jednak mówię tak,  ponieważ zakochałam się w tobie, Damonie. Twarz wampira rozświetliła się w uśmiechu. Podał mi bukiet i wsunął pierścionek na mój palec, po czym porwał w objęcia. Okręcił się wokół własnej osi wraz ze mną, a ja wpiłam się w jego usta. Słodki pocałunek już po chwili stał się bardziej namiętny i natarczywy. Pragnęłam go tu i teraz i miałam świadomość, że on mnie także. Jego ręce błądziły po moim ciele, aż odnalazły koniec mojej sukienki. Jednym ruchem ściągnął mi ją przez głowę. Zostałam w samej bieliźnie. Nie byłam mu dłużna. Kiedy on zaczął całować moją szyję, ja zabrałam się odpinanie jego koszuli. Kiedy w końcu się jej pozbyłam złapał mnie na ręce, tak że mogłam opleść nogami jego talię. Zaniósł mnie do sypialni i rzucił mnie na łóżko.  Jego usta wędrowały po całym moim ciele. Cała płonęłam pod jego dotykiem. Szybkim ruchem rozerwał mój stanik na strzępy, a potem także figi. Świat skurczył się dla mnie tylko do jego osoby. Wszystko co zdążyło się później, bo było jednym wielkim doznaniem, uczuciami i emocjami. Kiedy w końcu opadliśmy ze zmęczenia na łóżko, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Damon tulił mnie do siebie jak największy swój skarb. Co  jakiś czas czule całował mnie w czoło lub policzek.
- Ja ciebie też kocham - wyszeptał, kiedy zaczęłam zapadać w spokojny sen.
Obudziło nas mocne pukanie do drzwi. Przetarła oczy i uniosłam głowę. Mój narzeczony, także nie spał tylko nasłuchiwał czujnie, więc także wytężyłam słuch.
- Caroline ... i Klaus? - zapytałam.
- Caroline i śpiewający Klaus - powiedział Damon unosząc do góry jedną brew ze zdziwienia.

_____________________________
Halooo, czy ktoś jeszcze czyta to opowiadania? Komentujcie, bo to bardzo motywuje do pisania.
Pozdrawiam :*

2 komentarze:

  1. Tak!Super rozdział !Nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj kochana ! Wiesz, że Cię kocham ?! Piękny rozdział, przepełniony namiętnością i miłością. Chcę więcej ! ♥
    Jestem ciekawa czy Amelia będzie dobra, kochana i ciepła czy jednak będzie ją ogarniał wampirzy mrok. W sumie przyznam się, że chciałabym zobaczyć Amelię w baardzo krwistej scenie !
    Czekam na kolejny ! Czekam z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń