piątek, 12 października 2012

Rozdział 11

Od drzwi uderzyła we mnie woń alkoholu i tytoniu. Rozkojarzonym wzrokiem rozejrzałam się po sali przepełnionej wirującymi ciałami. W normalnej sytuacji ruszyłabym w ich ślady by poczuć muzykę w sobie, ale teraz marzyłam tylko, aby spakować się i uciec jak najdalej od tego miasteczka. Tylko co to by dało? Wygląda na to, że cały świat jest przepełniony potworami, które nie powinny istnieć.
Na moje nieszczęście blond wampirzyca nadal tańczyła z Klausem. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach kiedy ruszyłam w ich stronę.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam wiadomość od Damona dla Caroline – powiedziałam cicho.
- Co się stało? – zapytała zdziwiona wampirzyca.
- Kazał przekazać, że zabiera Tylera do domu – powiedziałam z dużą gulą w gardle. Przy hybrydzie czułam się bardzo nie na miejscu. Czułam jak z każdym słowem rośnie napięcie, a kiedy wypowiedziałam imię wilkołaka poczułam jakby coś eksplodowało falą czegoś co raziło podobnie do prądu. Dlatego stojąc teraz obok niego niemal się kuliłam pod naporem jego osobowości. Mimo, że wygląda na nie więcej niż 26 lat , to wszystko w nim mówiło, że trzeba bezwzględnie go szanować. Do tego ten niebezpieczny błysk w oku.
- Nigdzie nie pójdziesz! – powiedział ostro, łapiąc blondynkę za ramie z szybkością atakującej kobry.  Dziewczyna dotąd zadowolona z jego obecności teraz wyraźnie się bała.
- Proszę, muszę zobaczyć co z nim. Zawsze mu pomagałam – powiedziała z wahaniem nie będąc pewną jego reakcji. 
Nagle wściekłość hybrydy zniknęła, a na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech.
-Dobrze, ale towarzystwa za ciebie dotrzyma mi Amelia – powiedział wyciągając w moją stronę rękę. Każde słowo wypowiadał tak jakby się nim bawił dobierając starannie słowo i nadając mu brytyjskiego brzmienia. Sens jego słów dotarł do mnie dopiero po chwili. Zamarłam z przerażenia widząc jak Caroline żegna się z nami i posyła mi przepraszający uśmiech i wolno opuszcza bar, zostawiając mnie z wcieleniem diabła. Szybko rozejrzałam się po sali szukając kogoś znajomego, ale jak na moje nieszczęście nikogo takiego nie znalazłam. Ponaglona jego wyciągniętą ręką powoli podałam mu swoją z rosnącym przerażeniem. Od razu przyciągnął mnie do siebie i zaczął poruszać się w rytm muzyki. Mój umysł działał na najwyższych obrotach szukając wyjścia z tej sytuacji.
Z ust pierwotnego nawet na moment nie znikał ironiczny uśmiech. Pod tym względem byli bardzo podobni z Damonem. Właśnie! Gdzie się podziewa mój prześladowca! Ile można odnosić jednego wilkołaka? Jak go potrzeba to nigdy go nie ma. Wole zostać już zabita przez starszego Salvatore niż przez tą pierwotną szuję, która jakby czytała mi w myślach coraz szerzej się uśmiecha.
- Salvatore miał racje… Słodziutko pachniesz – powiedział zbliżając swoją twarz do mojego policzka.
Jeżeli chciał mnie przerazić, to mu się udało…
- Wiesz, ja to muszę już iść – powiedziałam z lekką chrypą – Damon pewnie będzie chciał odzyskać kurtkę.
- Tak masz rację. Chodźmy stąd – odpowiedział, a mnie zamurowało. Co robić? Co robić?!
- Yyyy… Poradzę sobie – powiedziałam chwytając się ostatniej deski ratunku.
- Damon by mi nie wybaczył gdybym zostawił cię na pastwę nocnych stworzeń – powiedział i pchnął mnie delikatnie w stronę drzwi. Miałam ochotę kopać, gryźć i krzyczeć tylko, że tak naprawdę nie miałam powodu. Wszyscy zgromadzeni uznaliby mnie za wariatkę, a Klaus miałby niezły ubaw.
Powoli przekroczyłam próg baru, powoli żegnając się z życiem. Każdy wiedział, że nie można ujść z cało ze spotkania z hybrydą, a na dodatek nie ma jak się przed nim bronić.
- Wiesz? To chyba nie jest dobry pomysł. I tak nie wiemy gdzie go szukać.
- Można go łatwo sprowadzić – powiedział wyjmując komórkę – a może nawet i ten cud techniki nie będzie nam potrzebny – powiedział z uśmiechem i popatrzył na coś za moimi plecami.
Powoli odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyła nagi tors mężczyzny. Podskoczyłam wystraszona. Nie miałam pojęcia, że ktoś tam stoi i to tak blisko mnie. Obok czarnowłosego stała uśmiechnięta Caroline. Odetchnęłam z ulgą, która niemal zabolała.
- Jak nasz wilczek ? – zapytał ironicznie Klaus.
- Wszystko z nim w porządku – odpowiedziała blondynka – Dzięki Damonowi – dodała zaraz.
- Ohh… Caroline. Przecież wiesz, że zrobiłem to, bo nie byłoby fajnie gdyby zobaczył go tam jakiś człowiek.  Ktoś zadzwonił by na pogotowie, gdzie by zbadali dokładnie wilczka i doszliby do tego, że coś z nim nie tak.
- Już myślałem, że będę musiał się zająć twoją dziewczynką – powiedziała hybryda.
- Sam się nią zajmę – odpowiedział Damon i szybko przyciągnął mnie do siebie.
- Caroline, chyba czas już na nas – powiedział i biorąc blondynkę pod rękę ruszył w stronę parkingu.
Znów zostałam sam na sam z wampirem. Serce biło mi szybko i mocno, ale nie wiedziałam czy to ze strachu, czy… No właśnie z czego jeszcze?
Jego ramiona ciasno przytulały mnie do siebie dając mi irracjonalne poczucie bezpieczeństwa. Przecież to nie nienormalne!
- To na czym skończyliśmy? – zapytał opierając swoją brodę na mojej głowie.
Moim ciałem wstrząsnął potężny dreszcz, na co Damon głośno się roześmiał.
- Ok. ok… Na dziś wystarczy. Wracamy do pensjonatu, Amelio.
____________________________________________________________________________
No to w końcu udało mi się coś wyskrobać. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Całuje :*

8 komentarzy:

  1. Rozdział fajny. Dobrze że Damon wrócił z Caroline, bo nie wiadomo co, by Klausowi strzeliło go głowy. Damon nawet wykazała się współczuciem dla Amelii i zabrał ją, w końcu do domu, no to szacun dla niego. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrr. Słodko :D
    Trochę mi szkoda tego, że Amelia nie została z Klausem trochę dłużej... no ale nic.
    Rodział super i czekam na nn ;)
    Pozdrawiam :*.
    PS. Właśnie skończyłam oglądć pierwszy odcinek czwartego sezonu! Cała popłakana jestem !! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita. Warto było tyle czekać. Dzięki temu rozdziałowi dostałam weny do napisania swojego.

    OdpowiedzUsuń
  4. "W normalnej sytuacji ruszyłabym w ich ślady by poczuć muzykę w sobie..." - przecinek przed "by"
    "Czułam jak z każdym słowem rośnie napięcie, a kiedy wypowiedziałam imię wilkołaka poczułam jakby coś eksplodowało falą czegoś co raziło podobnie do prądu" - coś, czegoś... br... przecinek po "wilkołaka"
    "Mimo że" nie rozdzielamy przecinkiem. To jeden zwrot. Nadal nadużywasz "jego", "niego" itp.
    "Damon by mi nie wybaczył gdybym zostawił cię na pastwę nocnych stworzeń" = przecinek przed "gdybym".
    "Powoli przekroczyłam próg baru, powoli żegnając się z życiem" - powtórzenie.
    ramie - ramię, zadzwonił by - zadzwoniłby

    Tak, powrót do pensjonatu to najlepszy pomysł w zaistniałych okolicznościach. Bo ciężko o bardziej stresujący wieczór. Klaus jest straszny i bez jego wymówek na temat słodkiego zapachu:D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Na godzina-potepionych.blogspot.com pojawił się konkurs.
    Zapraszam do wzięcia udziału.
    Szczegóły po prawej stronie bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział:... Ach ten Klaus...;) Błagam cię dodaj szybko kolejny rozdział, bo po prostu nie wytrzymam... Plisssssss

    OdpowiedzUsuń
  7. ależ mnie tu dawno nie było! Przepraszam, już nadrabiam! Więc, co tu się podziało, o ja cię. Klaus, mój kochany Klaus, on jest niekiedy taki słodki, normalnie ciacho z niego. Dobrze, że Caroline poszła z Damonem a no i że on w ogóle pomógł Taylerowie. Jak tak na niego patrzę, to on tylko zgrywa takiego macho, a w gruncie rzeczy ma chłopisko dobre serce i pomoże czasem, tak od niechcenia. Szkoda tylko, że Amelia była tak krótko sam na sam z pierwotnym. On jest niekiedy szalony, więc może by się co podziało? No nic czekam na nn kochana! Pisz szybciutko bo widzę, że już dawno nie był nowości.
    Ta, i powiedziała to ta, która ma rozdział z 8 października, hehe xD
    step to hell

    OdpowiedzUsuń
  8. hmm bardzo fajny rozdział. ;) Ciekawe co by się wydarzyło gdyby Amelia została dłużej z Klausem..
    Jestem pod wrażeniem . Podpisuje się pod tym co napisała MissBloody : Jesteś niesamowita ! :)

    E.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń