poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 16

Co robić? Co by zrobił łowca? Myślałam chaotycznie czując zbliżającą się twarz wampira do mojej szyi. Nagle z za krzaków wyłoniła się kolejna postać. Wampir odrzucił mnie na bok i ruszył na czarną postać, w której rozpoznałam Klausa. Jedna nieznajomy nie rzucił się na pierwotnego tylko klęknął przed nim. Siedziałam tam z rozdziawioną buzią masując obolałą kostkę.
- Witaj Panie – powiedział, a ja mało nie wybuchłam śmiechem.
- Witaj. Mówiłem, żeby nie polować w tym miasteczku – powiedział z nagana w głosie.
- Tak wiem. Wybacz mi, proszę.
- Ja ci wybaczam… - powiedział Klaus z ironicznym uśmiechem.
- Ale ja nie – powiedział, pojawiając się z nikąd, Damon i wyrwał mu serce. – Te twoje mieszańce są jak wszy. Wszędzie ich pełno i bardzo mnie denerwują.
- Uhh będę musiał sobie sprawić nowego poddanego.
Korzystając z chwili ich nie uwagi podniosłam się i podbiegłam do rannej kobiety. Sprawdziłam jej oddech i puls. Były słabo wyczuwalne. Musiała stracić dużo krwi, ale na szczęście rana nie była poszarpana. Delikatnie przekręciłam ją w pozycję boczną i wyjęłam komórkę, aby zadzwonić po pogotowie. Jednak telefon został mi nagle wyrwany z dłoni.
- To nie będzie potrzebne. My się nią zajmiemy.
Dopiero po słowach Damona zorientowałam się, że stoją nade mną dwa wampiry czujnie się przyglądając.
- Potrzebna jest jej pomoc medyczna – powiedziałam rzeczowo.
Wtedy Klaus pokręcił zrezygnowany głową i nagryzł sobie rękę i zaczął karmić swoją krwią ranną kobietę.
- Robię to pierwszy i ostatni raz, a teraz zabieraj stąd tą małą Damon.
- Hej ja tu jestem! – powiedziałam wkurzona.
- Owszem i co raz bardziej mnie denerwujesz!
Przeraziła mnie reakcja pierwotnego, więc szybko wstałam i poszłam za śmiejącym się Damonem.
Dopiero w drodze do domu zrozumiałam jak mogłam skończyć gdyby nie te dwie wampirze szuje. Czy kiedykolwiek będę w stanie pokonać wampira lub mieszańca. Cholera! Nawet nie zaczęłam szkolenia, a już zaczynam wątpić, że coś z tego wyjdzie. Adrenalina lekko mnie opuszczała i zrobiłam się bardzo zmęczona. Dobrze, że pozwoliłam poprowadzić czarnowłosemu.
- Lubisz wpadać w kłopoty – stwierdził mój kierowca.
- Niestety czepiają się mnie jak rzepy.
- Jednak powiem ci, że widok ciebie jako walecznej Xenny było niesamowity!
Co?! Oni mnie od początku obserwowali?
- Miło, że jednak zdecydowaliście się mi pomóc – powiedziałam z jadem w głosie i opuściłam samochód trzaskając drzwiami.
- Nie ma za co! – usłyszałam jeszcze za sobą.
Miałam ochotę zjeść coś i położyć się spać jednak nie było mi to dane. Już od wejścia zorientowałam się, że coś jest nie tak.
Obok Stefana i Eleny siedziała Alice. Moja przyjaciółka z Los Angeles. Rozejrzałam się po salonie zdezorientowana. Przyjechała sama? Przecież nasza paczka nie rusza się nigdzie osobno.
Jednak bardzo się ucieszyłam z jej widoku. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona mówiąc jak bardzo się za sobą stęskniłyśmy.
- Wow! Jaki w operze mydlanej! Zaraz się rozpłacze – powiedział wchodząc do pensjonatu Damon.
Miałam go ochotę rozszarpać. Alice oderwała się ode mnie i spojrzała w stronę wejścia. Jej źrenice rozszerzyły się w zdziwieniu. Pewnie zafascynowała ją postać Stefana, a co dopiero przystojny i mroczny niebieskooki mężczyzna, który właśnie ostentacyjnie przewiesił sobie wieszak z moją czarną bielizną przez ramie, a w rękach trzymał resztę toreb.
Zaraz , zaraz co sobie przewiesił przez ramię ? O matko! Czułam jak czerwony rumieniec wypływa mi na twarz. szybko rzuciłam się na czarnowłosego zabierając moją bieliznę i resztę rzeczy.
- Idiota! – wysyczałam rozwścieczona.
Wszyscy obecni buchnęli śmiechem, a ja pognałam do sypialni. Pośpiesznie rzuciłam wszystko przy łóżku i chciałam jak najszybciej wrócić do gości ale coś za oknem przykuło moją uwagę. Jakby cień coś poruszyło się w ogrodzie obok małej słonecznej latarni. Zaintrygowana, powoli podeszłam do okna. Z budowy ciała wyraźnie miałam pewność, że jest to mężczyzna o ciemnych włosach. Powoli obrócił się w moja stronę i spojrzał w moje okno jakby wiedział, że jest podglądany.
Niemy wrzask zamarł mi w gardle. Przecież to Erick! W popłochu wycofałam się od okna, ale zaraz szybko do niego wróciłam jednak na dworze nie było już nikogo, a latarnia niepokojąco migotała.
Nie…  Nie! Musiało mi się coś przewidzieć! Na pewno.
Odetchnęłam kilka razy i z przyklejonym uśmiechem wróciłam na dół.
Wszyscy siedzieli spokojnie i rozmawiali przy herbacie przygotowanej pewnie przez panią Flowers. Damon ochoczo opowiadał coś Alice. Nie dam mu przyjaciółki! Niech się bawi kim chce, ale nie nią.
Perfidnie wcisnęłam się między nich i uściskałam jeszcze raz Alice.
- Czemu przyjechałaś sama? – zapytałam po pewnym czasie. – Nadal się na mnie gniewają?
- Nikt się na ciebie nie gniewał. Zrozumieliśmy twoją decyzję – powiedziała smutno. – Przyjechałam, bo… coś niepokojącego dzieje się w Los Angeles. Od twojego wyjazdu zaczęli znikać ludzie.  Najpierw Karol, a potem Ana i Josh… Amelka, tak strasznie się boję, że będę następna! – powiedziała i się rozpłakała. Przytuliłam ja mocno do siebie gładząc po rudawych włosach. Stefan i Elena wymienili przerażone spojrzenia, a Damon nie powiedział nic złośliwego co było dość dziwne.
Jak to możliwe? Przecież ludzie tak po prostu nie znikają?! Byłam przerażona, zdziwiona i całkowicie wykończona.
- Ćśś… Nie pozwolę, żeby coś ci się stało – pocieszałam ją jak mogłam.
Kiedy nie co się uspokoiła zaprowadziłam ją do pokoju gościnnego i położyłam spać. Biedaczka od razu zasnęła.
Przetarłam zmęczone oczy i pokierowałam się do swojego pokoju, gdzie czekał na mnie Stefan z nietęgą miną.
- Myślisz, że to sprawka jednego z was? – zapytałam zmęczonym głosem.
- Nie wykluczone. W końcu jeden zaatakował ciebie i twojego chłopaka…
Mimowolnie się wzdrygnęłam. W końcu nie dalej jak dwie godziny temu wydawało mi się, że widzę mojego zmarłego chłopaka. Chyba do końca zwariowałam.
- Porozmawiajmy jutro. Proszę – powiedziałam.
- Oczywiście. Dobranoc, Amelio!
- Dobranoc! – pożegnałam zielonookiego.
Szybko wzięłam prysznic i ułożyłam się do snu, ale widok Ericka ciągle mnie prześladował. Bałam się, że zaczynam wiedzieć duchy. Skoro istnieją wampiry, wilkołaki, to czemu i nie duchy? Na samą myśl zadrżałam. Powoli podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna. Miejsce przy latarni było puste, ale nadal czułam niepokój. Do tego nie wiedziałam co się stało z moimi przyjaciółmi.
Wyszłam z pokoju i po cichu zajrzałam do sypiali Alice. Kiedy zobaczyłam, że spokojnie śpi zeszłam po schodach na dół. Przed kominkiem siedział Damon ze szklanka Burbona.
- Nie śpisz? – zapytał, kiedy usiadłam obok.
- Jakoś nie mogę. Wiesz… Dziekuje ci , Damon za pomoc.
- Kiedyś odbiorę swój dług – powiedział unosząc znacząco brwi. – Masz seksowną bieliznę. Ciekawe jak w niej wyglądasz?
- Właśnie dostałbyś poduszą w głowę, ale nie mam na to siły – powiedziałam lekko rozbawiona.
Zmierzył mnie swoimi zimnymi oczami  i lekko przekrzywił głowę.
- Chodź – powiedział wyciągając w moją stronę rękę.
- Nie, nie mam siły siedzieć dziś na dachu.
Po  moich słowach usłyszałam śmiech, który tak lubiłam.
- No chodź… - ponaglił mnie.
Chwyciłam jego dłoń i pomaszerowałam za nim do mojej sypialni. Szybko wślizgnęłam się pod kołdrę, a Damon usadowił się obok.
- Możesz spokojnie spać. Nie pozwolę żeby coś tobie lub twojej przyjaciółce się stało – powiedział przygarniając mnie do siebie. Poczułam się bezpieczna w jego ramionach i już po chwili spokojnie spalam.
_________________________________________________________________
Miałam dodać dopiero w weekend, ale nie mogłam się powstrzymać.
Życzę miłego czytania i komentowania ;*

8 komentarzy:

  1. Dziwne znikanie ludzie... Ciekawe kto za tym stoi. Pojawia się nowy problem, miejmy nadzieję, że szybko go rozwiążą :)
    Damon taki opiekuńczy w stosunku do niej, no, no co się z nim dzieję? Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy kolejny? oczywiście ten był świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm, ciekawe co może się dziać w LA? I kogo to sprawka? ^^ ale chyba ja już znam odpowiedź... :D
    Rozdział cuudny, ale szkoda, że nie wydarzyło się nic więcej w łóżku.
    Chodź by nie wiem jaki był ten rozdział, to dla mnie zawsze za mało ! Czyta się to tak szybko... ; )
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam pewną teorię.
    Damon zabił Erica, a uratował Amelię, ale Eric jakimś cudem się przemienił i teraz morduje ludzi w LA :)
    Świetny rozdział. Kocham tego bloga ;)
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze... ale się przestraszyłam jak Amelia zobaczyła Erica.... ;) Jestem pewna, że to no stoi za tymi ,, zniknięciami ,, w LA. Oczywiście rozdział cudny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział. Ciekawe co dzieję się w LA? ;> I Eric żywy, czuję że będą z nim kłopoty... z których wyratuje ją Damon. Podoba mi się wizja ich razem...nie bardziej niż Deleny, ale zaraz po ;P Jej, zły Damon i Klaus to idealne połączenie, u Ciebie ich uwielbiam! są cudowni.
    Kurde, Damon zmienia nastroje jak kobieta w ciąży, ale nie narzekam bo jest cudowny ;p
    Czekam na nexta i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że Eric będzie jakimś cudem wampirem i szukając pomocy będzie niechcący zabijał przyjaciół. Znaczy, tak to wg. mnie wygląda ;) Naprawdę bardzo mi się podoba i czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdzial juz nie moge doczekac sie nastepnego!!!♥
    Ps.Mam nowego bloga zalezy mi na nim i mam nadzieje ze ktos sie skusi jest juz prolog a jutro dodam 1 i moze 2 rodzial.
    http://mojwampir-damon.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń