sobota, 2 marca 2013

Rozdział 25



Sprawdzenie bazy danych w szkole nie zajęło nam dużo czasu. Kobieta w sekretariacie niemal przykleiła się do Damona. Wyśpiewała nam wszystko co wiedziała, nawet bez hipnozy. Paul pojawił się w szkole tuż po moim wyjeździe. Podobno szukał informacji o Anie, jednak nikt w szkole nie chciał mu ich udzielić.
 Następnym punktem naszej wycieczki była Publiczna Biblioteka znajdująca się niecałą przecznicę dalej. Budynek był stary, przesiąknięty zapachem starych książek. Często, mieszkając w Los Angeles ,odwiedzałam to miejsce. Lubiłam panującą tu atmosferę. Zaraz przy wejściu siedziała młoda bibliotekarka. Powitała nas szerokim uśmiechem, który oczywiście głównie skierowany był do starszego Salvatore. Podsunęła mi księgę odwiedzin i jawnie zaczęła flirtować z czarnowłosym.
- Damon, mamy robotę do wykonania – warknęłam.
- Oczywiście. Gdzie możemy znaleźć informacje o organizacji Jedności Los Angeles, skarbie?
- Szukajcie w przedziale sto dwunastym.
W końcu oddaliliśmy się od napalonej dziewczyny. Powoli miałam tego dosyć. Nie, nie byłam zazdrosna, po prostu te jego podrywy utrudniały nam pracę. Nie potrzebnie traciliśmy czas.
- Mógłbyś sobie choć raz odpuścić ? – zapytałam, wchodząc między liczne półki.
- A czemu miałbym rezygnować z chwili przyjemności?
- Mamy zadanie. Kiedy je skończymy przez resztę wieczności będziesz mógł podrywać kogo chcesz.
Chłopak popatrzył na mnie dziwnie z wysoko uniesionymi brwiami. Kiedy miał już się odezwać moja komórka rozdzwoniła się na całego. Odwróciłam się tyłem do Damona i wyciągnęłam telefon. Na ekranie widniał napis: KLAUS. No tak, jeszcze jego mi teraz brakuje.
- Tak?
- Witaj, kochanie! Jak mija ci ten słoneczny dzień? Mam nadzieję, że równie pracowicie jak mi.
- Owszem. Byliśmy już w szkole, a teraz zamierzamy szukać potrzebnych informacji w bibliotece o Jedności Los Angeles. Paul pojawił się w mieście…
- Wilkołacza – przerwał mi nagle głos o brytyjskim akcencie w słuchawce.
- Słucham?
- Ta organizacja nazywa się Wilkołacza Jedność Los Angeles
- Dobrze – odpowiedziałam zdziwiona. – Więc czego dokładnie mamy szukać?
- Jak uruchomić gen.
- Przecież ty jesteś pół wilkołakiem i nie wiesz jak to działa?
- Wilkołaki z Los Angeles są inne, a teraz do zobaczenia – rzucił nagle i się rozłączył.
Czyli według pierwotnego Paul był wilkołakiem, co by tłumaczyło jego nagłe napady szału. Jednak co z tym wspólnego mają moi zaginieni przyjaciele?
Odwróciłam się w zamyśleniu do Damona, kiedy nagle odepchnął mnie tak, że upadłam na ziemie, a on już po chwili trzymał tuż przy swoim brzuchu drewniany kołek. Zamknęłam przerażona oczy, a kiedy je otworzyłam nie było już tam czarnowłosego. Zza kolejnych regałów docierał do mnie stłumiony wrzask kobiety. Szybko podniosłam się z ziemi i pobiegłam w tamtym kierunku. Serce głośno waliło mi w piersi. Biblioteka w jednej chwili przestała być tak przyjemna, jak kiedyś myślałam.
W końcu odnalazłam właściwy korytarz wśród półek i odnalazłam Damona wgryzającego się w stażystkę, która poznaliśmy przy wejściu. Nie mogłam pozwolić by ją zabił. Nie mogłam!
- Damon! Damon błagam cię puść ją! Proszę… - krzyczałam, walcząc z cisnącymi się do oczu łzami. W końcu złapałam wampira za rękę i pociągnęłam najmocniej jak mogłam.
Czarnowłosy oderwał się od swojej ofiary z cichym pomrukiem niezadowolenia, ale jak tylko zobaczył, że to ja trzymam go za rękę automatycznie cofnął kły, a jego twarz stała się bardziej ludzka.
- Wszystko w porządku, Amelia – powiedział spokojnie. Do tego momentu nawet nie wiedziałam, że cała drżałam.
Ciało kobiety w jego rękach było bezwładne. Przez głowę przelatywały mi najgorsze scenariusze.
- Nic jej nie jest. Po prostu zemdlała. Amelia, to ona nas zaatakowała.
- Ale czemu?
- Nie wiem, nie chciała nic powiedzieć. Z jej nieskładnych wrzasków wiem tylko, że zleceniodawczynią była wampirzyca. Zahipnotyzowała tę dziewczynę.
Odsunęłam rękę od Damona i kawałek dalej usiadłam na ziemi. Przez chwile ogarnęła mnie słabość.
Miał być to spokojny wyjazd, a o mały włos nie zostałam przeszyta drewnianym kołkiem jak wampir. Wiedziałam, że ten układ z Klausem w coś mnie wpakuje.
Mój partner - wampir nie zwracając na mnie uwagi, przyniósł drewniane krzesło i długi kabel. Posadził bezwładne ciało bibliotekarki na nim i przywiązał.
- Co robisz? – zapytałam dziwnie piszczącym głosem.
- Szykuje małe przesłuchanie – odpowiedział i jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że nadal tu jestem zapytał z wyraźną ironią w głosie.
- Wszystko dobrze? Mam nadzieję, że ratując ci życie zbytnio cię nie poobijałem?
- Dziękuje – powiedziałam. Gdyby nie on, już bym nie żyła.
- Ooo, nasza drewniana dziewczynka się budzi – powiedział, nie zwracając uwagi na moje podziękowania. Kobieta była wyraźnie przerażona. Z jej rany na szyi nadal płynęła krew.
- Ja… ja nie chciałam. Przysięgam! Tylko nie róbcie mi krzywdy – błagała.
- Jak będziesz grzeczna to się zastanowię, a teraz powiedz kto ci kazał to zrobić? – zapytał Damon, pochylając się nad bibliotekarką.
- Ona… ona będzie zła… Bardzo zła.
Po jej słowach z gardła wampira wyrwał się dziki warkot, a dziewczyna się rozpłakała.
- Ona zabrała wszystkie księgi o Jedności Los Angeles – wyszlochała.
- Jak wyglądała?
- Miała długie, kręcone, brązowe włosy i duże czekoladowe oczy. Miała na imię … ona… ja… nie mogę wymówić.
- Katherine – powiedział Damon, odsuwając się od swojej ofiary.
- Skąd wiesz? – zapytała wystraszona i zdezorientowana bibliotekarka.
- Kto to jest Katherine? – zapytałam wstając z podłogi.
- Jej sobowtórem jest Elena.
 Na te słowa szczęka opadła mi do samej ziemi. No tak dziewczyna Stefana coś o niej wspominała.
- Ale jak? Po co? – dukałam.
- Chce odegrać się na Klausie, za to, że musi ciągle przed nim uciekać – po tych słowach wcisnął mi kluczyki do ręki i kazał zaczekać w samochodzie, a on tu posprząta.
- Nie, nie możesz! Nie możesz jej zabić! – panikowałam.
- Niby czemu ? – zapytał podchodząc do mnie i wpatrując się w oczy.
No właśnie… Nie mogłam mu zabronić. Byłam za słaba, a Alaric jak na razie nauczył mnie tylko uciekać. Spuściłam głowę i nie patrząc na związaną dziewczynę, wyszłam z biblioteki. Chciałam się odciąć od wszystkich myśli krążących mi w głowie. Nie chciałam wiedzieć co robi Damon w bibliotece. Czy Katherine będzie chciała mnie zabić? Czemu wilkołak szuka moich przyjaciół?
Oczyszczenie umysłu nie było trudne. Często tak robiłam po śmierci Ericka. W głowie miałam pustkę. Nie rejestrowałam niczego co dzieje się wokół. Bezwiednie wykonywałam czynności.
Obudziły mnie dopiero zamykane drzwi od strony kierowcy. Wampir chwile czujnie mi się przyglądał, a potem po prostu odpalił silnik samochodu i ruszyliśmy w drogę.
- Żyje. Wymazałem jej pamięć – powiedział, kierując pojazd na niewielką dróżkę prowadzącą na cmentarz.
Czułam, że właśnie w tym miejscu chwile odpocznę. Możliwe, że po cichu marzyłam, że Erick się pojawi i będę mogła chwile z nim porozmawiać. Potrzebowałam ostoi. Miejsca gdzie mogłabym znaleźć siłę. Kiedyś były nią ramiona Ericka, a teraz nie miałam niczego. Byłam sama wśród paranormalnego świata. Wśród stworzeń, które mogą mnie w każdej chwili zabić, a jeden z nich uratował mi po raz kolejny życie.
Położyłam na zimnym nagrobku kupioną przy wejściu czerwoną róże i przysiadłam obok w trawię. Czarnowłosy na szczęście zatrzymał się kawałek dalej zostawiając mi odrobinę przestrzeni.
- Witaj, Ericku – powiedziałam z przeciągłym westchnieniem.
- Witaj, Amelio.
Na te słowa podskoczyłam na miejscu, ale już się nie bałam. Przecież to chłopak, z którym spędziłam całe dzieciństwo.
- Co chcesz mi przekazać?
- Odpowiedzi na swoje pytania znajdziesz w rodzinnym domu. Dalej musisz radzić sobie sama…
- Brakuje mi ciebie.
-Wiem. Mnie ciebie też, ale już nie długo zrozumiesz, że musiałem umrzeć, żebyś ty była szczęśliwa w przyszłości.
Po jego słowach długo wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy chcieli ostatni raz nacieszyć się swoja obecnością.
Nagle chłopak wstał i odszedł powoli znikając w smudze światła. Po moim policzku popłynęła jedna samotna łza, ale siły wróciły. Czułam, że będą mi teraz bardzo potrzebne.
- Amelia, wszystko w porządku ? – zapytał Damon łapiąc mnie za rękę i ocierając zabłąkaną łzę.
- Tak – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. – Już tak.
- Cokolwiek się stanie pamiętaj, że nie chciałem, żebyś była nieszczęśliwa – powiedział nagle wampir ze smutkiem w głosie.
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową i pociągnęłam go za sobą w stając z trawy.
- To gdzie teraz jedziemy? Gdzie znajdziemy jakieś informacje o organizacji?
- Myślę, że wiem gdzie coś znajdziemy – odpowiedział Damon i trzymając się za ręce ruszyliśmy do samochodu.
Po raz pierwszy byłam szczęśliwa, że miałam przy sobie starszego Salvatore. Chyba naprawdę zaczynałam go lubić. Jego obecność uspakajała mnie. Pomimo tego, że kiedyś próbował mnie zabić, teraz mogłam mu zaufać.
- Mieliśmy jechać gdzieś, gdzie dowiemy się więcej o tutejszych wilkołakach? – zapytałam widząc dokąd zmierza wampir.
- Właśnie po o tu jedziemy.
- Ale to mój dom!
- No właśnie – powiedział i zaparkował samochód. Po czym szybko z niego wysiadł.
- Zaczekaj! Skąd wiesz gdzie mieszkam? – zawołałam za nim.
- Raczej zapytaj co on tu robi?
- Kto? – zapytałam zdezorientowana i skołowana.
- Witajcie, moi drodzy! – usłyszałam znajomy głos o brytyjskim akcencie.
- Klaus?
________________________________________________________________________
W rozdziale pojawiło się dużo dialogów, ale akcja się rozkręciła. Mam nadzieję, że wam się spodoba. ;D

8 komentarzy:

  1. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam :)
    Ciekawe, co Klaus robi w domu Amelii i o co chodzi z tymi wilkołakami. Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super. :)
    Zapowiada się ciekawie, ta cała organizacja i Klaus w domu Amelii. Czekam niecierpliwie na NN.

    P.S Zapraszam na mojego bloga http://all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no no, muszę Ci powiedzieć, że nie mogę Cię rozgryźć! To pierwszy blog, którego nie do końca rozumiem, a który wyjaśni się w późniejszych rozdziałach! Przypominasz mi Julie Plec. Ona też zaskakuje i karze czekać... życzę weny i dodawaj szybko nn!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tu robi Klaus? Czy on nie był W Mystic Falls?
    No i po co ta głupia Katherine się do wszystkiego miesza?
    Świetny rozdział i czekam na kolejny! Pisz szybko!:*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Brak mi słów.
    Co Klaus robi w domu Amelii? I ta Katherine... Ona nie wiadomo po co miesza się...
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Klaus! Już zaczynałam za nim tęsknić. On jest... ach, uwielbiam go! *___*
    Damon okazał się pomocny, kto by się spodziewał.
    W ogóle wilkołaki i wredna Katherine. Ciekawe czego ona znowu chcę.
    Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
    W sumie nie wiem co napisać. Piszesz cudownie, płynnie, lekko - dostaję kompleksów ;____;
    Sytuacja w bibliotece, po prostu mnie ujęła. spodziewałam się jednak, że Damon zabiję tą szaloną stażystkę czy tam drewnianą panią..;d

    yh... ogólnie to bosko, cudnie i w ogóle to piszpiszpisz daleeeeej.!

    U mnie nn. ;D
    http://krwia-pisane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na NN na moim blogu http://all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, pojawiła się Katrina. To zaskakujące, gdyż w pamiętnikach ona nagle też się pojawiła. Czyżbyś przypomniała sobie o jej istnieniu ;)? Ach ten Klaus, jak zwykle potrafi wszystkich rozbawić. Szkoda tylko, że nie powiedział niczego więcej na temat tej jedności wilków z LA. Zastanawiam się, co on dajel wymyśli. Zadziwiasz mnie coraz bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń