Przez większą część nocy nie mogłam zasnąć. Leżąc myślałam o
rozmowie z Paulem. Możliwe, że jestem naiwna i dałam się omotać Klusowi, a co
za tym idzie także Damonowi. Jednak nie miałam pewności czy nie jest wręcz
odwrotnie. Może to Paul próbuje namieszać nam wszystkim w życiu. Może to on
jest tu tym złym.
Do tego jutro miałam powrócić do miejsca, z którego uciekłam
kilka tygodni temu. Do miejsca gdzie moje spokojne życie wywróciło się na
zawsze do góry nogami. Wiedziałam, że będę musiała okłamać rodziców co do
mojego towarzysza i przenocować go narażając ich życie. Powinnam także
odwiedzić grób Ericka, ale nie byłam pewna, czy to ma jakiś sens. W końcu mój
zmarły chłopak ostatnio dość często mnie odwiedza po za grobem.
Mój umysł uwolnił się od problemów dopiero nad ranem. Od
razu odpłynął w krainę marzeń sennych, które tym razem nie były ani odrobinę
miłe.
Leżałam na kamiennej posadzce jakiejś ciemnej jaskini. Chłód
i jej wygląd przypominał grobowiec. Moje ciało było skrępowane grubym sznurem,
a jego koniec trzymał w swoich dłoniach Damon. Twarz miał wykrzywioną w swoim
firmowym półuśmieszku. Co jakiś czas szarpał za linę powodując moje przesuwanie
się po ostrych kamieniach leżących pode mną . Sprawiał mi ogromny ból, ale w
żadne sposób nie chciał przestać nawet jeśli go o to błagałam.
- Wstawaj – usłyszałam jego szyderczy głos. Z całych sił chciałam wykonać jego polecenie
jednak nie mogłam się nawet lekko unieść. Jego śmiech odbił się kilkakrotnie od
ściany grobowca.
- Zaraz musimy jechać. Wstań, księżniczko – słyszałam
ponownie. Mój umysł powrócił do rzeczywistości. Powoli otworzyłam oczy, aby
ujrzeć nad sobą znienawidzoną twarz.
- Znów o mnie śniłaś? – zapytał puszczając mi oczko.
- Chciałbyś – odpowiedziałam, nadal zaspanym głosem.
Wampir nie zwracając na mnie uwagi podszedł do komody i
zaczął grzebać w mojej bieliźnie. O nie doczekanie! Wyskoczyłam z łóżka
zabierając z sobą poduszkę. Podeszłam do Damona i zamachnęłam się nią , i…
oczywiście mi uciekł śmiejąc się radośnie.
- Psychol – powiedziałam sama do siebie.
- Załóż ten czerwony komplecik - krzyknął z korytarza.
- Maniak seksualny!
Boże, jak ja z nim wytrzymam dwie doby? Przecież my się
pozabijamy!
Ubrałam się szybko starannie omijając wspomniany wcześniej
,,czerwony komplecik’’. Wrzuciłam jeszcze kilka rzeczy do torby i byłam gotowa.
Zakładając po drodze czarne, długie kozaki i tego samego koloru skórzana
kurtkę, pognałam do kuchni. Zabrałam pani Flowers pyszną kanapkę z szynką i
wyszłam przed dom. Czarnowłosy pakował właśnie swój bagaż do bagażnika, więc
wzięłam kilka głębszych oddechów i poszłam w jego ślady.
- Gotowa? – zapytał otwierając przede mną drzwi pasażera.
- Myślę, że tak – odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu,
mając nadzieję, że przeżyje ten wyjazd.
Damon już po chwili siedział na miejscu kierowcy i odpalał
swój ukochany samochodzik. Jednak zamiast ruszyć pochylił się w moją stronę i
złapał za brzeg bluzki, ściągając mi ją z ramienia. Naszym oczom ukazało się
czerwone ramiączko. Nie! To nie możliwe! Byłam pewna, że wkładałam czarny biustonosz.
Moja twarzy oblała się rumieńcem.
- Wiedziałem – powiedział cicho Damon z dziwnym uśmiechem i
wyjechał podjazdu przed pensjonatem na niewielką dróżkę, a ja nie mogłam pozbyć
się uczucia, że to słowo miało drugie, ukryte dno.
Damon
Musiałem sprawdzić siłę naszego przyrzeczenia. Okazuje się,
że zaczęło się naprawdę rozwijać. Jeszcze tydzień temu dziewczyna nie zrobiła
by nic dla mnie, a teraz robi wszystko co każe i nawet nie zdaje sobie z tego
sprawy. To bardzo ważne dla naszej przyszłej akcji. Jeśli mam jej wyjawić
prawdę muszę mieć pewność, że uda mi się ją zatrzymać przed odejściem ,a nawet
przekonać do własnych racji. Na pewno nie będzie z tego powodu zadowolona, ale
cóż to ona jest moja, a nie ja jej.
- Jaki jest plan naszej wycieczki? – zapytałem, aby przerwa
panującą po między nami ciszę, która trwała już zdecydowanie za długo.
- Najpierw chce jechać do szkoły. Jeśli znał moich
przyjaciół musiał chodzić do mojej szkoły. Jeśli tam nic nie znajdziemy to
pojedziemy do biblioteki. Tam w bazach mają spis wszystkich mieszkańców Los
Angeles, wraz z adresami. Potem chce pojechać na cmentarz…, a potem do domu –
powiedziałam nie patrząc na mnie.
- Myślisz, że w tej bibliotece znajdziemy coś o Jedności Los
Angeles?
- Na pewno. Pamiętam jak tuż przed moim wypadkiem bardzo tą
organizacją interesowała się Ana. To ona jako pierwsza zniknęła w tajemniczych
okolicznościach – powiedziałam nadal unikając mojego wzroku. Byłam z tym
naprawdę słodka.
- Mam nadzieję, że chociaż wieczorem otrzymam sytą kolację –
powiedziałem, chcąc ją nie co wkurzyć, aby spojrzała na mnie tymi swoimi
czekoladowymi oczami, w których błyszczą ogniki furii.
- Ani mi się waż tknąć moich rodziców! – wrzasnęła wbijając
we mnie nienawistne spojrzenie. O tak! Tego oczekiwałem.
- Kto powiedział, że chce twoich staruszków? – zapytałem
pochylając się w jej stronę, nie patrząc na drogę i tak nie było szans na
wypadek. Uniosłem dłoń i dotknąłem jej delikatnej skóry na policzku, pod którą
przepływała ciepła i smakowita ciecz. Ile dałbym, aby jej znów skosztować.
Tamtej nocy było mi naprawdę ciężko się oderwać.
Uśmiechnąłem się kiedy Amelia delikatnie zadrżała pod
wpływem mojego dotyku.
Amelia
Czemu ja musze tak na niego reagować! Czemu! Wystarczy, że
dotknie mnie, a ja spojrzę w jego głębokie niebieskie oczy, w których tonę z
przyjemnością. Powinnam się go bać, a ja zamiast tego najchętniej pochyliłabym
się i posmakowała jego idealne usta. Jednym dotykiem mógł mnie doprowadzić do szaleństwa. Kiedy myślałam, że nie ma już odwrotu kontem
oka zobaczyłam, że wjeżdżamy do lasu, w którym prawie dwa miesiące temu zginął
Erick. Emocje gwałtownie się zmieniły.
- Patrz na drogę – powiedziałam cierpko, odwracając się w
stronę okna.
Wspomnienia uderzyły we mnie ogromną falą. Znów widziałam
ostatni uśmiech mojego zmarłego chłopaka, jego rozszarpana tętnicę i
magnetyczne czarne oczy napastnika. Zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową chcąc
jak najszybciej pozbyć się obrazów. Na swojej dłoni poczułam delikatny uścisk
dłoni Damona. Okropne obrazy automatycznie zniknęły z mojej głowy. Udało mi się
nawet lekko uspokoić.
- Na pierwszym skrzyżowaniu skręć w prawo. Za nim zaraz stoi
szkoła, do której jedziemy – powiedziałam zadziwiająco spokojnym głosem.
Kiedy wampir parkował na niewielkim parkingu na terenie
szkoły, zabrał swoją rękę z mojej. Poczułam się samotna i opuszczona. Ta szkoła
za bardzo przypominała mi dobre chwile spędzone z przyjaciółmi. Nie miałam
ochoty wysiadać i rozmawiać z ludźmi, którzy znów będą na mnie spoglądać ze
współczuciem wypisanym na twarzy. Dobrze, że nie było tu dużo dzieciaków. Była
sobota. Wszyscy odpoczywali w domu , po za małą grupą sportowców, biegających po
boisku. Chętnie schowałabym głowę w kapturze, ale nie posiadałam go niestety.
- Idziesz? – usłyszałam pytanie Damona.
- Tak – odpowiedziałam twardo. Nie chciałam, aby myślał, że
jestem słabym człowiekiem.
________________________________________________________
Rozdział mało ciekawy, ale uznajmy go ciszą przed burzą,
która rozpęta się w następnych rozdziałach.
Dostałam wiele nominacji od moich czytelników. Obiecuje, że
jak tylko będę miała czas to zabiorę się za odpowiadanie na pytania, a jak na
razie bardzo chce wam za te nie podziękować :* Są one dla mnie bardzo ważne.
Postaram się też nadrobić moje braki w waszych rozdziałach.
Pozdrawiam ;*