poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 2

Dzisiejszego poranka wstałam dosyć wcześnie. W końcu musiałam dokończyć pakowanie i minimum przed jedenastą wyjechać tak, aby jutro dotrzeć do Mystic Falls. Tak, to dziś zaczynam swoje życie od nowa!
Po moim maleńkim pokoju na poddaszu walały się zapakowane pudła pełne rzeczy, które zdołałam zgromadzić przez te 18 lat. To właśnie w tych czterech ścianach płakałam i śmiałam się. To tu pierwszy raz odrabiałam pracę domową, zakochałam się w aktorze, pokłóciłam się z przyjaciółmi i całowałam się z Erickiem. Także tu opłakiwałam jego śmierć. Na samo wspomnienie jego pięknych brązowych oczu ból narastał w moim sercu. Zawsze dziwiłam się jak ktoś mówił, że uczucia mogą boleć wprost fizycznie. Nie chciałam znów zagłębiać się we wspomnienia, więc zagryzłam wargę i weszłam do łazienki. Rozkoszowałam się uczuciem, że spływająca po moim oliwkowym ciele woda, zmywa chociaż część smutku, który zakorzenił się we mnie.
 Po chłodnym prysznicu ubrałam się w czarne rurki i tego samego koloru bluzę z kapturem. Od śmierci mojej pierwszej i ostatniej miłości bardzo się zmieniłam. Kiedyś kochałam kolorowe, mocno opięte na ciele ubrania, a  teraz gustuje we wszystkim co jest workowate i bezosobowe.
Swoje brązowe, długie do pasa, lekko kręcone włosy, którymi się zawsze szczyciłam, teraz upinałam w luźnego koka i chowałam pod kapturem. Nie robiłam sobie żadnego makijażu, bo był on zbędny, gdyż ciągle chodziłam w ciemnych okularach.
-Gotowa?!- Usłyszałam wołanie taty.
-Tak już idę!- odkrzyknęłam.
Ostatni raz sprawdziłam czy spakowałam najważniejsze przedmioty i zeszłam na dół z podręczną walizką. Resztą paczek zajął się mój ojciec. Wszystko zapakowaliśmy do mojego samochodu – czarnego audi A6.
Nadeszła najgorsza chwila, czyli pożegnania. Już dawno porzuciłam myśl poinformowania moich przyjaciół o wyjeździe. Wiem, że to głupie, ale nie miałam najmniejszej ochoty wysłuchiwać, że wcale nie muszę wyjeżdżać. Jednak prawda jest inna. Zostając tu nigdy nie będę sobą. Zawsze zostanę tą dziewczyną, której chłopak zginął w wypadku, a ona cudem przeżyła. Jednak bez żadnego pożegnania z osobami, które były zawsze blisko mnie i nawet po śmierci co dzień odwiedzali mnie w domu nie mogłam odjechać. Wpadłam na pomysł napisania listów, które właśnie wyjęłam z podręcznej torby. Przycisnęłam je do serca i podałam białe koperty z podpisami kolejno :Alice, Josh, Ana i Karol , swojej mamie.
-Dasz je im dziś jak przyjdą, aby mnie odwiedzić.
Mama popatrzyła na mnie z smutną miną.
-Jesteś pewna, że tak chcesz to załatwić?
W odpowiedzi pokiwałam głową i mocno przytuliłam swoją rodzicielkę, której w oczach stanęły łzy. Chciałam zrobić dla niej wszystko, byle tylko przeze mnie nie cierpiała. Ostatkami sił trzymałam się, aby nie powiedzieć, że dla niej zostanę tu w Los Angeles.
-Kocham Cię mamo-szepnęłam.
-Ja ciebie bardziej, Amelka. Pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić. My z tatą zawsze będziemy czekać.
Wiedziałam o tym, ale jej słowa ukoiły moje nerwy związane z samodzielnym wyjazdem. Owszem chciałam wyjechać, ale bałam się, że nie poradzę sobie sama w nowym, nieznanym miejscu. Teraz pełna nowych sił oderwałam się od mamy by mocno przytulić się do taty, który w odpowiedzi ucałował mnie w czoło.
-Szczęśliwej drogi!- krzyknęli jeszcze oboje, kiedy wsiadałam do samochodu.
Gdybym mogła teraz bym płakała, ale z mojej twarzy nie spłynęła ani jedna łza od momentu kiedy dowiedziałam się, że Erick nie żyje. Oczywiście nie mogłam opuścić miasta bez pożegnania z moim zmarłym chłopakiem.
Kupiłam jedną czerwoną róże i weszłam na cmentarz. Zawsze pozostanie dla mnie zagadką  jak nasze rozszarpane tętnice policjanci uznali za wynik wypadku. Automatycznie przed moimi oczami stanął obraz z przed dwóch miesięcy.
Był piękny wiosenny wieczór. W parku tuż pod dębem stała zakochana w sobie para. Chłopak mocno przytulał dziewczynę do siebie i szeptał jak bardzo ją kocha. Wtedy ona poprosiła go, aby nigdy jej nie opuszczał. Chłopak obrócił ją tak, aby spojrzeli sobie w oczy i palcami przeczesał jej długie do pasa, lekko kręcone, brązowe włosy.
-Kochanie możesz być tego pewna, że nigdy cię nie opuszczę. Zawsze już będę tuż przy tobie, bo cię kocham najmocniej na świecie- i pocałował ją.
Wspomnienie zabolało jeszcze bardziej. Pochyliłam się nad grobem i z wyrzutem powiedziałam
-A jednak mnie zostawiłeś, a teraz ja muszę opuścić ciebie… Kocham cię nad życie, ale  teraz muszę powiedzieć to słowo ,, Żegnaj’’.
Dotknęłam jeszcze zimnej płyty nagrobka i ruszyłam do samochodu. Kiedy zatrzasnęłam za sobą drzwi audi zrozumiałam, że dobrze robię wyjeżdżając stąd. Poczułam, że ogarnia mnie spokój i ciepło. Może to mój Anioł Stróż tak na mnie podziałał? Jedno było pewne. Mknęłam swoim samochodem drogą wprost po nowe życie i kto wie, może właśnie tam w Mystic Falls odkryje to dlaczego nadal żyje.
Z radia popłynęły piękne słowa ,, Co nam pisane’’ – Mrozu.   
Droga mijała mi szybko. Tylko trzy razy zatrzymałam się aby kupić paliwo i coś do jedzenia.
Kiedy w końcu minęłam znak mówiący, że znalazłam się w Mystic Falls ogarnęło mnie przerażenie i sczepcie jednocześnie. Miasteczko było niewielkie i otoczone z każdej strony lasem. Pensjonat, którego szukałam miał znajdować się na wschodniej granicy. Kierowałam się tam, ale nigdzie nie było widać żadnego domu. Kiedy zobaczyłam, że zagłębiłam się w sam środek lasu i nie widać żadnego innego samochodu od razu zawróciłam. Takie miejsca od pamiętnego wypadku przerażają mnie i przypominają o istocie, którą niespodziewanie wykreował mój pijany umysł. A może to był sen? Nie wiem…
Byłam zmęczona podróżą i nie miałam pojęcia, gdzie mogłabym się zatrzymać. Czułam się co raz bardziej zestresowana. Na szczęście znalazłam niewielki bar pod nazwą ,,Grill’’. Postanowiłam się  w nim zatrzymać zjeść coś i popytać o drogę do hotelu.
W zadymionym pomieszczeniu siedziało dosyć dużo, jak na poniedziałkowe przedpołudnie, osób. Rozejrzałam się szybko i usiadłam przy małym stoliczku ściągając z głowy kaptur. Okulary jak zawsze pozostały na swoim miejscu. Już po chwili podszedł do mnie kelner o blond włosach i ładnym uśmiechu.
-Co podać pięknej pani?- zapytał uprzejmie.
Ja nie odwzajemniłam uśmiechu, co go wyraźnie zdziwiło, ale nie zniechęciło.
- Poproszę frytki i zimną kolę.
-Oczywiście, już się robi.
Kiedy zostałam sama dyskretnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przy stole od bilardu stała grupka młodzieży i o czymś wyraźnie dyskutowała. Piękna brązowowłosa dziewczyna o idealnej sylwetce i ładnym uśmiechu wyraźnie przewodniczyła ich grupce i pewnie to na temat jej problemów dyskutowała niska mulatka i delikatna blondynka. Obok nich stał też nie co młodszy od nich czarnowłosy chłopak. Zafascynowana tymi osobami nie zauważyłam kiedy kelner wrócił z moim zamówieniem.
-Jesteś tu nowa, czy tylko przejazdem?- zapytał.
-Wygląda na to, że nowa, ale mam problem z odnalezieniem Pensjonatu niejakiej pani Flowers. Wiesz może gdzie to jest?- zapytałam.
-Oczywiście, że wiem, ale tam łatwo się zgubić, więc mam dla ciebie coś lepszego-mówiąc to odwrócił się w stronę tajemniczej grupki i krzyknął- Elena!
Brązowowłosa piękność odwróciła się z uśmiechem do blondyna i z gracją podeszła do mojego stolika.
-Co tam Matt?- zapytała ukradkiem spoglądając na mnie. Od razu zarzuciłam kaptur na głowę.
-Słuchaj moja klientka… A w ogóle jak masz na imię ?- zapytał mnie kelner
-Jestem Amelia Johnson- powiedziałam wstając i wyciągając do niego rękę w geście powitania.
-Matt Donovan, a to Elena Gilbert- powiedział chłopak.
Uściskałam, więc także dłoń dziewczyny, która swoimi czekoladowymi oczami patrzyła się tak jakby chciała poznać wszystkie moje tajemnice.
-Więc w czym mogę ci pomóc?- zapytała.
Matt uśmiechnął się i pokazał, że na razie zostawia nas same i odszedł.
-Mam mały problem z dojechaniem do Pensjonatu pani Flowers. Może mogłabyś mi pomóc?
Na chwile na jej twarzy pojawiło się przerażenie, które już po chwili przeszło w dobroć.
-Oczywiście, że wiem gdzie to jest. Właśnie się tam wybieram, bo chce odwiedzić mojego chłopaka, a ciebie co tu sprowadza?
Teraz to na mojej twarzy pojawił się ból wywołany wspomnieniem nocy, w której moje życie się zawaliło, ale nie miałam najmniejszej ochoty jej o tym opowiadać.
-Mam zamiar zamieszkać w tym miasteczku, ale mój dom jest w remoncie, więc na razie mam zamiar zatrzymać się w pensjonacie.
-Och… No to może dokończ jedzenie i pojedziemy do pensjonatu?
Przytaknęłam na jej propozycje i zabrałam się za jedzenie, kiedy ona zawołała swoich znajomych i przedstawiła ich po kolei. Niska mulatka to Bonnie Bennett, a blondynka- Carolina Forbes. Chłopak to młodszy brat Eleny- Jeremy. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili, ale wyraźnie coś ukrywali. Byli otwarci,  ale jednocześnie odsuwali mnie od siebie. Tylko z Eleną poczułam większą więź. Wyraźnie mnie polubiła po mimo tego, że siedziałam tam z nimi w kapturze i ciemnych okularach odzywając się dosyć rzadko.
Dopiero po godzinie siedzenia w barze udało się nam wyjść stamtąd i ruszyć w stronę hotelu. Przez całą drogę nowo poznana koleżanka nie odezwała się ani słowem po za krótkimi wskazówkami, gdzie mam skręcić. Wyraźnie także posmutniała. W sumie ja tez już nie miałam ochoty na przyjazne pogawędki. Chciałam znaleźć się w sama w pokoju i zasnąć spokojnie.
Droga była zawiła i prowadziła w głąb lasu. Sama nigdy bym tam nie trafiła. W końcu drzewa stały się rzadsze i z pomiędzy nich zaczęło być widać duży, piękny dom starej budowy. Zajechałam samochodem prawie pod samą werandę parkując koło czerwonego ferrari. Chciałam wysiąść, kiedy brunetka złapała mnie za rękę.
- Amelia, jeżeli chcesz tu mieszkać to uważaj na siebie. To miasteczko nie jest zwykłe. Nie chodź w nocy nigdzie sama.
Popatrzyłam się na nią zdziwiona. Bardziej spodziewałam się tego, ze zakaże mi się zbliżania do jej chłopaka pod groźba wydrapania oczu. Jednak jej czekoladowe, szeroko otwarte oczy wyrażały strach o mnie.
-Wiesz nie bardzo chce mi się żyć, ale jeśli nalegasz to będę uważała- powiedziałam widząc jej błaganie.
Wsiadając zaczęłam się intensywnie zastanawiać co chciała mi przekazać Elena, ale szybko zaniechałam tego, kiedy w drzwiach pojawił się przystojny szatyn. Wyglądał tak nieziemsko z bladą cerą ubrany w czarne spodnie i ciemnoszary t-shert, że mało co nie upuściłam torby.
Oczywiście zaraz po tym w jego objęciach znalazła się szatynka. W końcu czego ja się spodziewałam. Ona piękna, więc jaki miał być jej chłopak?
Kiedy łaskawie się od siebie oderwali Elena wyjaśniła mu powód mojej wizyty. Podeszłam do nich niechętnie i zrobiłam największy błąd w życiu. Spojrzałam w oczy bruneta. Miała je tak zielone, że ostatkiem sił wyrwałam się z tego hipnotyzującego spojrzenia. To mi coś przypomniało, ale  nie byłam pewna co. Chłopak spojrzał się na mnie i posłał szczery uśmiech powalający z nóg i wyciągnął rękę.
-Jestem Stefano Salvatore – powiedział.
-Amelia Johnson.
Kiedy nasze dłonie się spotkały przez ciało przeszedł mi dreszcz strachu. Przed oczami stanęły mi piekielne oczy, które zobaczyłam w pamiętną noc trzydzieści osiem dni temu.
Wiem, że moje umiejętności pisarskie są znikome. Robie wiele błędów, ale zawsze się staram. Chciałam zaznaczyć tu i teraz, że nigdy nie będę polonistką, więc proszę o wyrozumiałość. Pisanie opowiadań takich jak to przynosi mi dużo radości i tylko to się dla mnie liczy. Jeśli to komuś przeszkadza to nie musi być chamski. Wystarczy, żeby zamknie tę stronę czerwonym krzyżykiem znajdującym się w prawym górnym rogu. Nie mówię, że nie przyjmuje krytyki, bo tak nie jest. Chętnie przeczytam co zrobiłam źle i jak mogę się poprawić.
Pozdrawiam:*

8 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita! Mówiłam ci już to? Jeśli nie, to powiem jeszcze raz : jesteś niesamowita! Czytałam ten rozdział jak zahipnotyzowana, Boże uwielbiam to opowiadanie! Pisz szybko i nie narzekaj, że nie potrafisz. :D Czekam na następną <3!
    PS. Mam nadzieję, że Damon się pojawi ;>, buahah.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wyżej :) Jesteś niesamowita i nie przejmuj się "złymi" komantarzami, bo sama wiesz, jak masz pisać !
    Może jest kilka błędów, ale kogo to obchodzi? Nie wydajesz książki ani nie będziesz uczyć polskiego. Dla mnie ten blog jest wspaniały !
    Zauważyłam, że nasz blogi są strasznie podobne i ja nie mam nic przeciwko, jeśli Ty nie będziesz miała ;**.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście już się nie przejmujesz! I dobrze, ponieważ nie ma po co! ;p Już ci mówiłam, że nikt nie jest idealny i u każde znajdą się literówki, więc wiesz. ;)
    Co do rozdziału.
    Dobry, kochany Boże!
    Nie wiem, czy dobrzę wszystko interpretuję, ale z wyciągniętych faktów mogę stwierdzic, że to Stefcio zaatakował Ericka!(?) Jeśli dobrze wnioskuję, byłoby wprost niesmaowicie! Wreszcie to nie Damon, tylko Stefek! Jej! Ale, żebym nie cieszyła się za wcześnie - to tylko moje przypuszczenia. ;D
    Czytając ten rozdział wprost podskakiwałam na fotelu. Czekałam na pierwsze spotkanie Damona i Amelii, a tu łup! i koniec. Szkoda...
    Czekam z niecierpliwością na następny! Na Damona :D
    Pozdrawiam ;*
    Już na gg napisałam ci, że u mnie rozdział niedługo ^^. chyba ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Błędy?! A kogo obchodzą błędy?! Ja czytam ze względu na bezbłędną fabułę i twoją wyobraźnię, która z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie zachwyca!:)
    Jesteś wspaniała w tym co robisz, a kochasz pisać i tylko to się liczy.
    A rozdział "the best"^^ Amelia, chyba nie zapałała do Stefana sympatią^^''

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie: Błędy? Kogo obchodzą błędy? Liczy się treść! A ona jest bardzo ciekawa. Ahh, Damon jak zawsze musi namieszać... a może to Stefan ich zagryzł? niemożliwe, ale ciekawe ;p
    Stefan, owszem przystojny, ale jaką będzie miała reakcję jak zobaczy Damona? Jego oczy? Chyba skojarzy fakty i będzie chciała go zabić... no ale to nie zmienia faktu, że jest nieziemsko przystojny ;D
    Myślę, że prędzej czy później będą razem, ale jak ona pogodzi się z faktem, że to on zabił jej ukochanego?
    Czekam na nexta, proszę o info ;)
    Całusy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, że to mój komentarz uważasz za chamski (tylko on był negatywny, chyba że jakieś usunęłaś, nie wiem) i nie mam pojęcia dlaczego... Wyłapałam błędy i zgrzyty, wyjaśniłam dlaczego jest źle. Założyłam, że publikujesz, bo chcesz się dowiedzieć jak piszesz i czegoś nauczyć. Nie chcesz tego? Wystarczy powiedzieć. Błędów nie robisz wielu, ale są. Wg mnie treść i poprawność językowa są równie ważne - świadczą o stylu autora, a styl równoważy się z talentem i przyjemną lekturą. Natomiast błędy ortograficzne, które popełniasz są niedopuszczalne w dobie Worda.
    Biorąc pod uwagę fakt, że akcja rozgrywa się w Ameryce, to wątpię by bohaterka słuchała Mrozu i wiedziała o czym jest piosenka.
    Zachowanie bohaterów jest całkiem normalne i w żaden sposób nie zgrzyta. W końcu:)
    Akcja się dalej rozwija, reakcja Amelii na widok Stefano pewnie będzie iście ognista^^ Choć mam wrażenie, że to nie on zabił jej chłopaka... Chociaż pojęcia nie mam jaki jest ten serialowy.
    Pożegnanie z przyjaciółmi było okrutne. Nic nie powiedziała, bo bała się ich namów by została... Zwykłe tchórzostwo.
    Brunetka ma czarne włosy, szatynka brązowe.
    GG: 13117243
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko fajnie i ok. Dobrze że poznałą już całą watachę zgromadzenia wampirów i czarownic, ale mam parę uwag. Po pierwsze skoro ona mieszkała w LA to jakim cudem mogła znać piosenkę Mroza? Dość irracjonalne. A druga uwaga, to Stefan to po prostu Stefan, błagam nie rób z niego Stefano!
    Ale i tak dobrze mi się czytało. Sądziłam, że to Damon stał za zabójstwem Erica, pomyliłam się?

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń