Damon zareagował szybko. Wyciągnął komórkę i poinformował o
zaistniałej sytuacji Stefana, a potem w wampirycznym tempie pognał tropić Alice
i jej porywacza. Też chciałam pomóc, ale tak naprawdę nie posiadałam nawet
jednej dziesiątej zdolności wampira. Bezsilność w takich momentach jest
najgorsza. Nie mogąc wysiedzieć w miejscu, chodziłam wkoło po podjeździe i
czekałam na przyjazd młodszego Salvatore. Na szczęście nie kazał na siebie
długo czekać.
- Co się stało? – zapytał wysiadając z samochodu.
- Przyjechaliśmy sprawdzić co z moim domem, a przed wyjściem
pokłóciłam się odrobinkę z Damonem. Alice wyszła pierwsza i po chwili
usłyszeliśmy jej wrzask…
Chłopak zamyślony pokiwał głową na potwierdzenie, że
rozumie, a potem wciągnął mocno do płuc powietrze i puścił się biegiem za
czarnowłosym.
Zdezorientowana dalej tkwiłam tam sama. Moje myśli szalały.
Co jeśli nigdy już nie odnajdziemy moich przyjaciół? Jeśli wszystkich zabił ten
krwiożerczy potwór? Co jeśli teraz będzie polował na mnie? W końcu razem
tworzyliśmy paczkę. Zostałam im tylko ja…
Jak na zawołanie poczułam na skórze zimny wiatr. Rozejrzałam
się czujnie mimo, że słońce nadal świeciło wysoko na niebie. Jak to możliwe, że ten wampir także
chodzi po słońcu? Musiał by mieć pierścień taki jak bracia, albo musi być…
bardzo silny.
Szybkim krokiem podeszłam do swojego samochodu i
zabarykadowałam się w nim.
Na pewno ją znajdę – powtarzałam w myślach jak mantrę. W
końcu Damon obiecał mi, że nic nam się nie stanie. Tak! Zaufałam potworowi,
który próbował mnie zabić.
Damon
Odbiegłem od domu Amelii jakiś nie duży kawałek i
zniecierpliwiony oczekiwałem na brata. Nadal nie mogę uwierzyć, że to właśnie
On mógł porywać przyjaciół mojej współlokatorki! Jednak wszędzie rozpoznam ten
zapach! Jak osoba uważająca mnie za przyjaciela, nie poinformowała mnie o tak
ważnej sprawie?!Ze złości cały drżałem. Jeśli bym wiedział nie obiecywał bym
nic Amelce, a teraz…. Jak ja mam jej spojrzeć w oczy? Musiałem udawać, że
szukam jej małej rudowłosej koleżaneczki.
- Co tu się do cholery dzieje, Damonie? – powiedział Stefan
- No wreszcie, już myślałem, że wolałeś pogadać z wiewiórką
zamiast z własnym bratem.
W odpowiedzi usłyszałem ciche warknięcie. O tak! Wkurzanie
Stefcia poprawiało mi humor.
- Tak dobrze wyczułeś. Naszego małego rudzielca porwał
Klaus. Uprzedzając pytanie, nie mam pojęcia po co.
- No to sprawa jest prosta. Trzeba…
- Nie jest prosta! – przerwałem mu – Amelia nie może się o
tym dowiedzieć, bo każe mi odebrać jej przyjaciółeczkę i pewnie całą resztę, a
Klaus jest moim przyjacielem. Nie mogę od niego wymagać zwrotu łupu. Zwłaszcza,
że nie wiem po co mu te dzieciaki.
- Wiesz co? Ta wasza przyjaźń jest totalnie popieprzona!
- Owszem, ale tylko dzięki niej wszyscy żyjemy.
- Ok. to co robimy?
- Zabierz Amelie do pensjonatu i powiedz, że ja nadal szukam
Alice. W tym czasie złoże wizytę Nikowi i wybadam sprawę.
Braciszek grzecznie pokiwał głową i pobiegł do naszej małej
współlokatorki. Ja natomiast poruszyłem włosy palcami i zostawiając je w
nieładzie ruszyłem w drogę do domu Mikelsonów.
Poruszałem się w zawrotnej prędkości i jednocześnie
układałem w głowie plan rozmowy z moim przyjacielem. Jak zwykle na moich ustach
igrał ironiczny uśmiech mający na celu zakryć moje inne uczucia. Musiałem to
wszystko dobrze rozegrać. Chce się dowiedzieć po co mu te dzieciaki, ale na
tyle delikatnie aby nie zaszkodzić mojej narzeczonej. Hm… Jak to ładnie brzmi.
W końcu stanąłem przed drzwiami i zapukałem w nie
trzykrotnie. Nie musiałem długo czekać. Zaraz się otworzyły, a w nich stanęła
pierwotna hybryda we własnej osobie.
- Witaj, przyjacielu! – Przywitał mnie ze szczerym
uśmiechem. – Spodziewałem się ciebie, a nawet kupiłem Burbona - powiedział i gestem zaprosił mnie do swojej
willi. Od razu pokierowałam swoje kroki do jego pracowni. Nie chciałem, żeby
reszta stukniętej rodzinki z Rebekah na czele nas podsłuchiwała. Pokoje w
budynku były idealnie wyciszone przez co mieliśmy odrobinę prywatności. Zresztą
w pracowni stał najlepiej zaopatrzony barek. Cóż Klaus kochał rysować po
alkoholu, a najbardziej podobizny Caroline. Wiedziałem o tym człowieku naprawdę
dużo, a czasem praktycznie nic. Mówił tylko to co chciał. Zazwyczaj
wtajemniczał mnie w swoje plany ,,zawodowe’’, więc czemu tego nie zrobił tym
razem?
- Napijesz się? – powiedział podając mi szklankę ze
złocistym płynem.
- Dzięki – powiedziałem biorąc ją od niego. Luźno ruszyłem
przez pokój oglądając nowe rysunki.
- Przykro mi, że nie poinformowałeś mnie o swoich planach
zwłaszcza, że dotyczą mojej Amelii… - powiedziałem udając zainteresowanie
jednym z obrazów, a potem powoli odwracając się w stronę blondyna.
- Dobry nie? – zapytał wskazując oglądany wcześniej przeze
mnie obraz. – Cóż, potrzebuje ich. Możesz być pewny, że nie tknę Amelii. Takich
rzeczy nie robi się przyjaciołom, a
zresztą Przyrzeczenie to za mocna więź bym mógł ją zniszczyć.
- Tak zdecydowanie ten jest najlepszy. Wiec, do czego
potrzebujesz przyjaciół mojej narzeczonej ?
- To proste. Oni są …
Amelia
Oczekiwanie na Damona dłużyło mi się strasznie. Mimo że Stefan
poinformował mnie, że zapach tamtego wampira był za słaby by za nim podążyć, to
nadal miałam nadzieję, że czarnowłosy odnajdzie Alice. Siedziałam z Eleną i
popijałam zioła na uspokojenie przygotowane przez panią Flowers, kiedy straszy
Salvatore w końcu wrócił. Szybko ruszyłam w jego stronę.
- I co? – zapytałam z nadzieję w głosie.
Damon popatrzył na mnie smutno i pokręcił głową. W moich
oczach pojawiły się nie proszone łzy. Odwróciłam się szybko i powiedziałam, że się już położę, w końcu
jutro musze iść do szkoły.
Rzuciłam się szybko na łóżko i zaszlochałam cicho. Skoro
teraz ich nie odnalazł Damon to, ich szanse spadły do zera. Prawdopodobnie mogą
już nie żyć. Nie miałam ochoty już żyć. Świat znów mi się rozpadł tak jak po
śmierci Erica. Potrafiłam tylko wylewać słone łzy.
Usłyszałam za sobą ciche skrzypnięcie drzwi, a potem łóżko
delikatnie się ugięło. Woń drogich perfum i Burbona otuliła mnie.
- Proszę, zostaw mnie samą… - wychlipałam.
Jednak wampir nie posłuchał. Obrócił mnie i przytulił.
- Przepraszam – wyszeptał – Przepraszam za wszystko…
Narzeczona? Przyrzeczenie?
OdpowiedzUsuńOch, bardzo się cieszę, że wcieliłaś ten plan! Naprawdę!
Ciekwe, co powie Amelia, gdy się o tym dowie... raczej nie będzie szczęśliwa, że ktoś za nią podejmuje decyzje, szczególnie takie.
Mam nadzieję, że Klaus się opamięta, no! Debil... po co mu Amelii prztjaciółka?
Czekam na nn i pozdrawiam ! :*
Oni są... ? No co dalej ;D Nie moge się doczekac kolejnego rozdziału. ;D ten oczywiście swietny ;D
OdpowiedzUsuńKurcze, jak mogłaś przerwać w takim momencie (Oni są...)?! Aż się we mnie gotuje. Nie mogę doczekać się, co dalej. Ciekawe, po co Klausowi przyjaciele Amelii. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńWeny
No brawo! Jeszcze nigdy nie czułam takiej frustracji:) kiedy wypowiedź Klausa zakończyła się na: ,, Oni są...'' No ja nie mogę...!! Błagam dodaj nowy rozdział jak najszybciej ( to samo tyczy się oczywiście rzeczywistości wśród marzeń:))
OdpowiedzUsuńJak można kończyć tak zdanie? :)
OdpowiedzUsuńoni są... co? :)
czekam na kolejny, mam nadzieję, że szybko się pojawi :)
Co? Narzeczona? Jakie Przyrzeczenie? I oni są...? Kobieto chcesz żebyśmy usychali z niewiedzy? :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i już nie mogę się doczekać następnego :) końcówka *.*
Pozdrawiam :*
Czemu Damon mówił na Amelię "Narzeczona"? O.o Ale na końcu uroczo postąpił *.* awww.... Z niecierpliwością czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Agata
Oni są? Oni są? No kim? Do czego Klaus ich potrzebuje? och, jak ja nie lubię takiej urywanej akcji. To tylko podjudza mój umysł. Ach, ostatnia scena z Damonem, mua! I przede wszystkim, narzeczona? Czy ja o czyms nie wiem? Gdzie mi to umknęło?
OdpowiedzUsuńI widzę nowe zdjęcie Damona, sexi jest!
Sa wilkolakami?
OdpowiedzUsuńPisz szybciem! ;-)
Zapraszam na yourgrenade.blogspot.com, gdzie pojawił się Rozdział 2. Przyjemnego czytania. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń