Powoli smakowałam jego usta jak zakazany owoc. Miałam
świadomość, że to one wysysały życie z ofiar, a pomimo to nie mogłam się od
nich oderwać . Dopiero mocne oklaski przywróciły mnie do rzeczywistości. Szybko
odsunęłam się od Damona i z wypływającym na twarz rumieńcem spojrzałam na
nieproszonego gościa. O wejście do altanki opierał się Klaus z szerokim
uśmiechem.
- Nie chciałem wam przeszkadzać, ale Carolinę bardzo martwiła
się o ciebie Amelio.
- Nie było was pół godziny na sali! – powiedziała blondynka, która
wolnym krokiem zmierzała w naszą stronę otulona marynarką hybrydy.
Na wiadomość ile czasu minęło poderwałam się z ławki
całkowicie zapominając o zażenowaniu. Zgromadzeni spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Przepraszam, ale muszę iść do toalety – powiedziałam z
przepraszającym uśmiechem. – Zaraz wracam – te słowa skierowałam do Damona i
szybszym krokiem ruszyłam w stronę willi.
Serce nie co mi przyśpieszyło ze strachu, kiedy zobaczyłam,
że przy drzwiach czeka na mnie Kol. Co takiego chciał mi pokazać? Ten pierwotny
zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak i nigdy nie wiadomo było co chodzi mu
po głowie. Na mój widok uśmiechnął się złowrogo. Czemu w ogóle tu przyszłam?
Oczywiście jak zawsze moja ciekawość wygrała.
- A więc jestem – powiedziałam odważnie.
Bez słowa wskazał, że mam iść za nim. Poprowadził mnie przez
dość tłumny korytarz. Potem skręciliśmy w kolejny, ale już mniej zaludniony, aż
w końcu doszliśmy do tajemniczych metalowych drzwi. Wampir użył kluczy, aby je
otworzyć. Za nimi znajdowały się kamienne schody w dół. Było dość ciemno, więc
mocno musiałam uważać aby nie stracić równowagi.
- Wiem, że lochy u Salvatorów są porządniejsze, ale uwierz,
że i tym nic nie brakuje – powiedział rozbawiony Kol zapewne słysząc jak z
każdym krokiem przyśpieszało mi serce ze strachu.
- Słucham? W pensjonacie są jakieś podziemia? – zapytałam próbując
sobie coś przypomnieć. W sumie nigdy nie byłam tam w piwnicy.
- Nie mogę w to uwierzyć, że przy oprowadzaniu ciebie nic o
nich nie wspomnieli. W końcu to najciekawsze miejsce w całym pensjonacie –
powiedział pierwotny, a co najgorsze mówił to z ogromnym przekonaniem.
- Co takiego chcesz mi tu pokazać ? – zapytałam dość
piskliwym głosem. Zaczynałam się obawiać, że zechce mnie tu zamknąć.
- Zaraz zobaczysz – powiedział kiedy w końcu schody się
skończyły, a lekko oświetlony korytarz ukazywał żelazne drzwi z kratami po obu
stronach. Ta sytuacja robiła się co raz mniej zabawna. Mogłam zostać spokojnie
z Damonem, zamiast włóczyć się z tym psychopatą. Objęłam się rękoma, mimo że
nie było zimno. Dreszcze strachu pełzały mi po plecach. W końcu zatrzymał się
przy jednej z celi i zaczął ją otwierać. Przestraszona odsunęłam się w tył,
gdyby chciał mnie tam zamknąć. W sumie było to bez celowe, w końcu był tysiąc
razy szybszy i silniejszy. Drzwi z głuchym dźwiękiem otworzyły się, a moim
oczom ukazała się brudna cela, gdzie pod ścianą siedzieli moi przyjaciele.
Nagle drzwi z ipędem zatrzasnęły się, a Kol został przygwożdżony do ściany
przez Niklausa. Pierwotna hybryda rozwścieczona podduszała własnego brata.
- Zabijesz mnie? – wycharczał Kol, z uśmiechem na twarzy. On
musi być naprawdę stuknięty. – Pamiętaj, że w ten sposób zabijesz także siebie.
- Ale zawsze mogę cię zasztyletować – odpowiedział mu
spokojnie – Wszyscy opuszczają mój dom. Koniec balu – powiedział.
Nie wiem czemu nadal tam stałam. Wiem, że właśnie zahipnotyzował
wszystkich znajdujących się w willi, po za tymi którzy mają przy sobie werbenę
lub ją piją. Nie mogłam się stąd ruszyć. Nie teraz kiedy wiedziałam, że tam za
drzwiami są wszyscy, których kocham. Po chwili Klaus wyjął zza paska spodni
sztylet i wbił w serce przerażonemu Kolowi. Jego twarz zaczęła kamienieć, a ja
w końcu rzuciłam się w stronę celi. Z całych sił ciągnęłam za metalową zasuwę,
ale ona nawet nie drgnęła. Ktoś siłą oderwał mnie od drzwi.
- To nie ma sensu – powiedział cicho Damon mocno przytulając
mnie do siebie.
- Jak mogłeś ! – Wrzeszczałam na stojącego obok Klausa, który
smutno spoglądał w stronę Caroline, która stała kilka kroków dalej, ale już po
chwili jego twarz przybrała maskę zimnego zabójcy i szaleńca.
- Mówiłem, że uwolnię twoje baranie stadko jak mi pomożesz.
Nie powiedziałem z czyich rąk ich uwolnię.
- Wypuść ich!
- Przykro mi. Są mi potrzebni.
Po tych słowach Damon siłą wyprowadził mnie z lochów. Wyminęliśmy
skamieniałe ciało Kola, a następnie w salonie także Elijaha i Rebekah.
- Czemu i ta szuja nie skamieniała skorą są połączeni?!
- Klaus jest hybrydą. Na niego sztylet nie działa.
- A ty? Czy ty wiedziałeś, gdzie są moi przyjaciele?
Wampir nie odpowiedział. Wyrwałam się z jego objęcia i
pomaszerowałam samotnie w stronę domu. Jak mogłam być taka głupia i im zaufać,
a oni wciągnęli w tą grę niewinnych ludzi, którzy są najbliżsi mojemu sercu. Trzymali
ich w średniowiecznej celi! Na samą myśl po moich policzkach płynęły łzy. Wkurzona
szybkim ruchem otarłam policzki i zabrałam się za otwieranie drzwi.
- Widzę, że Kol oświecił cię co do Klausa – usłyszałam za sobą niski głos Eleny, a raczej Katheriny.
- I słono za to zapłacił – powiedziałam odwracając się w jej
stronę.
- Uratujemy go – powiedziała pewnie.
- Nie brakuje mi go.
- Ale chcesz dobrać się do skóry Klausowi – powiedziała zakładając
ręce na piersi i spoglądając na mnie spod przymrużonych oczu.
- Masz rację, Katerino – odpowiedziałam podchodząc do niej –
A więc co mam robić?
- Jak na razie pokaż Klausowi, że nadal będziesz z nim współpracować,
a ja znajdę pierwotnego łowcę.
- Jesteśmy w kontakcie- skinęłam głową i już po chwili nie
było wampirzycy.
________________________________________________________
Ps.: W zakładce ' Bohaterowie' zmieniłam wygląd Amelii. Mam nadzieję, że ten wam bardziej przypadnie do gustu.
________________________________________________________
Ps.: W zakładce ' Bohaterowie' zmieniłam wygląd Amelii. Mam nadzieję, że ten wam bardziej przypadnie do gustu.