poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 28



Całą drogę powrotną spędziłam na tępym wpatrywaniu się w przednią szybę samochodu Damona. W mojej głowie toczyło się za dużo myśli, abym mogła spokojnie zasnąć. Po śmierci Ericka myślałam, że już nic gorszego nie może mnie spotkać. Dopiero teraz wiem jak bardzo się myliłam. Od dziś nie jestem swobodną jednostką. Od dziś jestem własnością wampira. W sumie byłam nią już od urodzenia, ale o tym nie wiedziałam. Nigdy nie zapomnę tej decyzji moim rodzicom. Wyjeżdżając z Los Angeles nawet się z nimi nie pożegnałam. Nie potrafiłam. Nienawidzę ich z całego serca. Damon kiedyś osoba, która swoją urodą i czarem przyciągała mnie do siebie i sprawiała, że gdy mnie dotykał czułam niesamowite dreszcze podniecenia, teraz stała się odległy i odrzucający. Na samą myśl, że mógłby mnie pocałować robi mi się niedobrze. Rodzi się teraz tylko jedno pytanie. Czy chce stać się jego niewolnicą, czy umrzeć ? Wybór był straszny. Myśl o śmierci przerażało mnie tak jak bycie własnością wampira. Do tego we wszystko wmieszał się Klaus. Stając się Królową Wilkołaków stałam się także i jego nieodzowną częścią . Muszę odnaleźć moich przyjaciół, a mogę to zrobić tylko pomagając pierwotnemu. Pozostaje mi przyjąć do wiadomości, że jestem narzeczoną Damona. Nie to jest chore! Nigdy. Powtarzam, NIGDY nią nie zostanę?! Musi być jakieś inne wyjście.
Głowa mi pękała, a oczy zamykały się ze zmęczenie, ale nadal nie mogłam zasnąć. Musiałam być czujna. Nie mogłam pozwolić, żeby starszy Salvatore chodź przez chwile mnie dotknął. Nie jestem małą dziewczynką. Dam sobie radę. Mieszkać w pensjonacie też już nie zamierzam, ale to już najmniejszy problem. Jutro mam odebrać kluczę od mojego domu. W sumie mogłabym już dziś tam nocować. Z determinacją wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Caroline. Ona była wymarzoną kandydatką do wykonania mojego pomysłu. Czułam na sobie wzrok czarnowłosego, który śledził każdy mój ruch.
- Halo?
- Cześć! Masz wolny wieczór? – zapytałam
- Cześć, Amelka! Pewnie, a co tam?
- Jedź do pensjonatu i spakuj moje  rzeczy, apotem podwieź do mojego domu. Stefan, albo Elena podadzą ci dokładny adres.
- Dobrze, nie ma sprawy, ale stało się coś? – zapytała wampirzyca zmartwionym głosem.
- To nie rozmowa na telefon. Zrobisz to dla mnie?
- Oczywiście.
- Dziękuje.
- Do zobaczenie.
Dom stał nadal pusty. Nie miałam kiedy szukać mebli, więc będę musiała się tym zająć w tym tygodniu. Przynajmniej będę mniej myśleć o tej całej więzi. Co jeszcze potrzebuje? Zdecydowanie łóżko, albo chociaż wygodny materac. Wybrałam kolejny numer. Może przy okazji zrobię jakiś dobry uczynek.
- Słucham cię, kochana – usłyszałam już po pierwszym sygnale oczekiwania.
- Mam do ciebie prośbę, Klaus.
- A więc słucham?
- Chciałabym przenocować w moim domu, ale niestety nie mam tam żadnego łóżka. Mógłbyś coś załatwić jak dojedziesz do Mystic Falls?
- Prosisz najsilniejszą hybrydę na ziemi o to by kupiła ci wygodne łóżko ? – zapytał rozbawiony.
- Cóż, jak nie chcesz to nie. Po prostu Caroline ma się zająć przewiezieniem moich rzeczy z pensjonatu, ale jak nie to nie. Na razie.
- Czekaj?! Za godzinę będziesz miała najlepsze i najwygodniejsze łóżko w całych Stanach – powiedział i się rozłączył. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Amelia? – na słowa Damona mina mi zbledła.
- Tak ? – odpowiedziałam jakby od niechcenia.
- Wiem, że mi nie ufasz, ale proszę uważaj na Niklausa.
- Myślałam, że się przyjaźnicie.
- Jeszcze wiele nie wiesz… - odpowiedział tajemniczo.
Chciałam zapytać o czym mówi, ale już po minie widziałam, że nic więcej mi nie powie.
Dopiero teraz dotarła do mnie moja gafa. Starszy Salvatore został zaproszony do mojego nowego domu, więc może tam wchodzić kiedy tylko chce. Reszta drogi minęła mi bardzo szybko. Damon od razu odwiózł mnie pod mój dom, gdzie czekała już Caroline z Klausem. No tak oni nie mogli wejść do środka.
Kiedy tylko wysiadłam znalazłam się nagle w ramionach blondynki.
- Boże, jak ty się trzymasz? Przepraszam, głupie pytanie. Chodź musisz odpocząć – mówiła.
Najwidoczniej Niklaus opowiedział jej całą sytuacje. Może i lepie, bo nie miałabym siły opowiadać tego wszystkiego.
- Zapraszam cię do środka, Caroline – powiedziałam zabierając kilka swoich walizek. W progu zatrzymało mnie ciche chrząknięcie.
- Klaus, przepraszam. Nie ufam ci aż tak bardzo – powiedziałam odwracając się do niego.
- Cóż, rozumiem  - powiedział zrezygnowany -  Zaraz powinni pojawić się panowie z łóżkiem. Klucz do domu ma Caroline. Pracownicy byli bardzo mili – powiedział z dziwnym uśmiechem. Mam nadzieję, że nie zrobił im nic złego.
- Dziękuje za wszystko.
Pierwotny ukłonił się ostentacyjnie i wsiadł do swojego wozu.
- Pomóc ci w czymś ? – zapytałam Damon podchodząc bliżej.
- Nie dziękuję. Poradzimy sobie z Caroline.
- Jeśli chciałabyś porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać.
- Tak – odpowiedziałam i po prostu weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. W końcu odetchnęłam z ulgą.
Po chwili pojawili się monterzy z meblami. Okazało się, że oprócz łóżka otrzymałam także toaletkę, komodę i przestronną szafę w komplecie. Wszystko było zrobione z ciemnego drewna, pięknie rzeźbionego.
- Nie spodziewałam się – powiedziałam do wampirzycy.
- Klaus czasem przesadza w takich sprawach, ale przyznam, że to miłe – powiedziała lekko się uśmiechając.
- Tak bardzo miłe. Będę musiała podziękować mu. Może na  balu… A właśnie. Wybierasz się na niego?
- Nie bardzo mam ochotę. Zaprosił mnie Klaus jako osobę towarzyszącą.
- Idź ze mną. Ja muszę iść jako jego nowa zdobycz i Królowa Wilkołaków, a na pewno nie pójdę w towarzystwie Damona.
- Właśnie, jak się trzymasz?
- Chyba nie chce o tym mówić. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Muszę najpierw to sobie poukładać w głowie.
Rozmowę przerwał nam natarczywy dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z nowego, wygodnego łóżka i poszłam otworzyć.
W drzwiach stała Elena z Bonnie. Obydwie rzuciły mi się na szyję, a następnie po prostu w paradowały do środka. Przyniosły ze sobą pizze, cole, chipsy i duże ilości wina.
- Co wy tu robicie?
- To moja wina – powiedziała z miną małej dziewczynki, blondynka. – Ja je zaprosiłam.
- Nie zostawimy cię w takiej chwili samej – powiedziała pewnie Elena rozdając nam po butelce winna.
- Cóż, przynajmniej wypróbujemy łóżko zakupione przez samego pierwotnego. Jak coś jutro zgłosimy  mu reklamacje – powiedziałam i wszystkie buchnęłyśmy śmiechem. Miały rację. Upicie się nie jest w takim momencie najgłupszą możliwością.
________________________________________________________________________________
Proszę o komentarze. Ta czynność naprawdę nie zajmuje dużo czasu, a mnie motywuje do dalszego pisania.
Z góry dziękuje i pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Mam nadzieje, że Amelia nie załamie się. Klaus jest całkiem spoko ;)
    Czekam na NN
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo, jestem ciekawa, jak Amelia sobie poradzi.
    Dziewczyny dobrze zrobiły przychodząc do niej :D Może w końcu przestanie myśleć o przyrzeczeniu? No i to niezaufanie do Klausa, też bym mu nie ufała:D
    A ja tam się cieszę, że Amelia wcześniej zaprosiła Damona do domu! Przynajmniej będzie mógł sobie wejść i ją zjeść! Hahaha, żartuje.
    Rozdział świetny, ale dla mnie zawsze za mało ;(
    Czekam na nowy i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest zajebiście ^^ Czekam na nn! Dodawaj szybko!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze powiedziawszy, natknęłam się na twój blog dopiero teraz i to całkiem przypadkiem. Jednak po przeczytaniu rozdziału jestem bardzo ciekawa dalszych rozdziałów i obiecuję, że wszystkie nadrobię, gdy tylko znajdę czas.
    Tymczasem zapraszam na opowiadanie o rodzeństwie pierwotnych ; )
    http://mikaelsonfamily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Chciałam powiadomić, że u mnie nowy rozdział pt. "Umierająca hybryda". Serdecznie zapraszam ; )
    http://mikaelsonfamily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń